sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 12: Władca Sieci (finał )

*Paige*

Byłam nadal na rynku. Żadne problemy w Sieci nie minęły. I jeszcze ten typek, co zdradził, że to on odpowiada za to. Tylko czemu to zrobił?
W oddali zauważyłam światłocykl, a na nim był Beck.

-Co ty tu robisz? - ledwo zdążyłam go zapytać

-Uciekaj- zmienił kierunek i wyrzucił jakąś kartę z napisem: "Jesteś w niebezpieczeństwie" . Co to ma znaczyć? Nic nie rozumiem.

*Beck*

Szybko pojechałem do domu Zeda. Przed wejściem schowałem motor. Wbiegłem po schodach i rozwaliłem drzwi. Zed był przerażony tak samo, jak ja. Zacząłem uwalniać go spod bomby.

-Beck, co jest grane? Ledwo obudziłem się, a tu patrzę. Bomba! - nie potrafił zachować spokoju

-To sprawka Cyrusa!

-Kogo?!

-Wyjaśnię ci, jak przeżyjemy- wziąłem klucz i zacząłem unieszkodliwiać ładunek

-Chwila, co?!- ogarnęła go panika

Na pulpicie pojawił się schemat bomby. Teraz wiedziałem, gdzie przeciąć. Gdy byłem gotowy chwycić za kable, chip mnie poraził prądem. Poczułem piekło na karku.

-Aaaa!!- wygiąłem się w łuk

-Co jest?- zmartwił się Zed

Ból szybko minął. Pozbierałem się i wróciłem do bomby. Nagle zjawił się Cyrus. Nadal mnie obserwuje.

-Naiwny, Beck. Miałeś wybór. Nie ocalisz wszystkich- uśmiechnął się diabelnie

-A właśnie, że mi się uda- wyjąłem dysk, by zniszczyć bombę

Kilka uderzeń zadziałało na dezaktywację. Jednak wybuch był nadal możliwy. Jedynie mogliśmy...

-Uciekaj!

Coś poszło nie tak. Cały ładunek przyczepił się do mnie. Zed w porę zwiał.

-Proszę, proszę. Ocaliłeś przyjaciela, ale został jeszcze Tron i ty. Mogłeś zderezować jeden program, by nikomu nie stała się krzywda. A teraz zginiesz i dołączysz do Bodhiego! Rewolucja się skończyła! Renegat nie żyje!

Po jego długiej przemowie, całe urządzenie zaczęło iskrzyć czerwonymi iskrami. Próbowałem się uwolnić, ale nie dało się. Już nic nie mogłem zrobić. Czy to już koniec? Nawet nie pożegnałem się z Paige i nie powiedziałem jej, jak bardzo ją kocham i, że jej wybaczam. Nigdy nie zobaczę Zeda, Trona, Able i Paige.

*Paige*

Po długim oczekiwaniu, motor zadziałał. Bez zastanowienia wsiadłam na niego. Już chciałam jechać, ale jakiś program stanął mi na drodze.

-Zejdź mi z drogi! - rozkazałam

-Paige, ratuj go. Jakiś Cyrus go dopadł! Ratuj go!

O czym on mówi? Chwila, to Zed. Jego przyjaciel, ale jaki Cyrus? Beck ma kłopoty. Muszę mu pomóc.

-Gdzie on jest?- spytałam stanowczo

-Na końcu miasta, w moim domu, jeśli coś z niego zostało.

I co mam robić? Pojadę tam, ale, jeśli się spóźnię? Nie, nie mogę tak myśleć. Beck wciąż żyje. Czuję to.
Jechałam przez dwie godziny wzdłuż drogi, mijając zatłoczone korki na moście. W oddali widziałam dom Zeda. W oknach iskrzyły czerwone błyski. To musi być tu.

-Błagam cię, Beck. Bądź cały

Chwilę później stałam przerażona, słysząc wybuch. Ktoś spadł do morza. Beck! Ten strach mnie kiedyś zabije. Szybko wskoczyłam do wody, płynąc do niego. Wciąż wierzyłam, że żyje. Gdy go spostrzegłam, jego ciało zaczęło opadać na dno. Wzięłam głęboki oddech i zanurkowałam. Chwyciłam go za rękę, wynurzając się na powietrze. Kiedy dopłynęłam do brzegu, straciłam siły, by coś zrobić. Byłam blisko niego. Szturchałam go, ale nie reagował.

-Beck, odezwij się! Słyszysz mnie? Beck!- krzyknęłam, a z moich oczu spłynęły łzy

*Tron*

Symulacja zniknęła. Mogłem wyjść z tej pułapki. Jednak moje przeczucie mi mówiło, że Cyrus coś gorszego wymyślił.

-Wiem, że tu jesteś. Pokaż się!

Nalegałem, by się ujawnił. Nie musiałem długo czekać.

-Witaj znowu,Tron. Może cię hologram nie zabił, ale mam dla ciebie coś lepszego- rzucił mną przez ramię i przycisnął do podłoża

-Co ty kombinujesz?! Cyrus!

Pojawiła się biała poświata, która przeniosła nas do Clu.

-Dziękuję, przyjacielu, że go tu przyprowadziłeś. Muszę z nim zakończyć to, co zacząłem- wstał, wyjmując dysk

Uzbroiłem się w dysk gotowy do walki. Rozpętało się piekło. Mierzyliśmy się zabójczym wzrokiem. W głębi duszy przeklinałem na spotkanie z dawnym sojusznikiem.

-Nie wiem, kogo bardziej nienawidzę. Ciebie, czy Cyrusa? Zdrajcy!

-To zbyt mocne słowa. Policz jeszcze Dysona i Becka. Ha! Wiem, kim on jest. Nie zakończysz rewolucji, bo on nie żyje.

To mnie wyprowadziło z równowagi. W powietrzu latały dysk na przemian, odbijając się ode mnie. Obróciłem go, by wyrzucić go z podwojoną siłą na Clu.

-Znudziło mi się. Pora to zakończyć!

Z rozpędu rzuciliśmy się z dyskami na siebie, powodując iskrzenie po zderzeniu. Nikt z nas nie odpuszczał na chwilę.

-Cała Sieć staje na głowie, a ty się z tego cieszysz?!- zirytowałem się na widok Cyrusa

-Uspokój się, Tron. Lepiej skup się na ostatnich minutach życia. Dołączysz do renegata! - złowieszczo się zaśmiał i zniknął

-Cyrus!

Wyrzuciłem dysk na rury na ścianie. Od razu pękły, zaczynając zalewać wodą cały statek. Wykorzystałem to do ucieczki. Wiedziałem, że jestem bez szans.

-Nie tak szybko- rzucił dyskiem

Gdy biegłem przed siebie, nie zauważyłem, jak leci dysk w moją stronę. W kilka sekund moja noga rozpadła się na małe sześciany. Przez to straciłem równowagę. Próbowałem doczołgać się do wyjścia, ale nim zauważyłem, że do mnie celuje, ostatnia noga skruszyła się.

-Jakieś ostatnie słowo?

To koniec. Przegrałem. Ale czy na pewno?
Nie spodziewałem się, że ktoś się zjawi na ratunek. W powietrzu zabłysnął biały blask. Gdy przyjrzałem się mu bliżej, rozpoznałem w nim przyjaciela. Able zniszczył część twarzy Clu. Odważnie.

-Nie! To niemożliwe! Jakim cudem żyjesz, renegacie?!- był oszołomiony

-Pomyłka. Nie jestem nim.

To był Able. Jak dobrze, że mnie znalazł. Podbiegł do mnie i wziął na ręce. Nie mogłem chodzić.

-Trzymasz się?

-Ledwie. Ale,ale, jak ty?

-Cię znalazłem? Cyrus mnie do ciebie przyprowadził

Dziwne. Byłem w szoku, a Clu był rozkojarzony.

-Czemu?

-Nie wiem. Wiejmy stąd

Nawet nie miałem pojęcia, co Cyrus chciał. Wszyscy, czyli ja, Paige i Beck znaleźliśmy się razem blisko morza przy porcie. Tylko Able brakowało.

-Teraz możecie spędzić ostatnie chwile wspólnie. Uroczo, prawda?- nabijał się z nas

Byliśmy w tragicznym stanie. Zed był przerażony i na nic nie reagował, Paige była wykończona fizycznie, Beck leżał nieprzytomnie przy niej, a ja straciłem nogi.

-Kiedy nas zostawisz w spokoju?!

-Dobra, zrobimy to inaczej

Jednym ruchem zniknęła Paige i Zed. Zostałem sam z Beckiem. Oszczędził jego przyjaciół. Co jeszcze planuje?

-Zostaw Becka. Załatwmy to między sobą. Jego to nie dotyczy! -zażądałem uwolnienia go

-Nazwij mnie Tronem. Zrób to!

-Nigdy!

-Pożałujesz tego- przeniósł się za mnie i wymierzył dyskiem


-Zabierz go do Paige! Potrzebuje pomocy, a mnie zabij, jeśli to cię zadowoli- prosiłem, by nic mu nie robił

Chciałem zakończyć porachunki z moim "błędem". Przez to muszą cierpieć inni. Nie boję się derezacji. Niech tylko zostawi Becka w spokoju.

-Chcesz tego? No zgoda- zniknął Beck

Zostałem sam. Wybiła moja ostatnia godzina.

-Żegnaj, Tron- wbił we mnie dysk

Całe ciało rozpadło się.

*Beck*

Otworzyłem oczy i zobaczyłem Paige. Jak to dobrze, że nic jej nie jest. I ja żyję? Ale jak?

-Paige...gdzie jest Tron- wybudzałem się

-Nie wiem. Jak się czujesz?- przytuliła mnie

-Dobrze, ale gdzie on jest?- pytałem się, aż ktoś mi udzieli odpowiedzi

-Powinien wrócić. Zabiorę cię do jaskini- podparłem się o jej ramię, wstając powoli na nogi

-A Zed?

-Żyje. Jest dobrze, Beck

Odpaliła światłocykl i pojechaliśmy do kryjówki, gdzie miałem zastać Trona. Gdy weszliśmy do środka, nie było go tam. Za to na pulpicie był jakiś film do włączenia.  To była wiadomość. Niepewnie podszedłem do hologramu.

-Jeśli to oglądasz, to znaczy, że jesteś cały i zdrowy. Mówiłem ci wiele razy, jak byłem z ciebie dumny, gdy rozpocząłeś rewolucję. Wiele razem zdziałaliśmy i nie zapomnę tego nigdy. Niestety musiałem cię przygotować na nieuniknione. Kiedy umrę, przejmiesz moją tożsamość. Miasto cię pozna jako nowego Trona

Nie wierzyłem temu nagraniu. W oczach zaszkliły się łzy. Chwilę później otrzymałem wideo, gdzie widziałem, jak Cyrus wykonuje egzekucję.

-Tron! Nie!- krzyknąłem do ekranu, bezradnie upadając



Paige podeszła do mnie i przytuliła mocno, żeby pokazać mi,że nie jestem sam. Rozpłakałem się, jak małe dziecko. Tron był moim mentorem, ale i też przyjacielem.

-Beck, jestem z tobą. Pojedźmy po jego dysk. Skoro masz być jego następcą, potrzebujesz tego

-Nigdy nie nazwałem go przyjacielem. On mnie wspierał, jak ty i Zed- wstałem z podłogi

-Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć

Pojechaliśmy do miejsca, skąd zostało wysłane nagranie. Tam wzięliśmy dysk i już chciałem jechać do jaskini, ale Cyrus mnie zatrzymał. Chciałem się na niego rzucić, ale nie miałem sił na walkę.

-A ty tu czego? Jeszcze ci mało ?! Zabiłeś go!

-Sam tego chciał. Argon City zniknie, bo nie zdołasz go ocalić

Znowu się zaśmiał. Przez niego przeniknął dysk, derezując go. To zrobiła Paige. Jesteś niezastąpiona.

-Jesteśmy wolni - wtuliliśmy się w siebie, a później zapieczętowałem moje uczucie

-Kocham Cię

-Ja ciebie też - i pocałowaliśmy się




*******------********
I tym rozdziałem kończę dość krótką historię o Becku i Paige. Finał miał być mocny. Czy taki był? Piszcie, co sądzicie o tym blogu? Zalety, wady. Wszystko. Dziękuję wszystkim czytelnikom, którzy wytrwali do końca. Oczywiście z pisaniem nie kończę. Jestem dostępna na blogu o imaa

iron-adventures.blogspot.com
i blogu o Japoni

kraina-sakury.blogspot.com

Zapraszam i życzę Wam Wesołych Świąt ;)

8 komentarzy:

  1. ( płaczę) bo to już koniec...Jejciu świetny rozdział,tyle akcji,taka walka. Ale Tron nie żyje,to strasznie smutne:'( biedny Beck stracił przyjaciela,ale odzyskał ukochaną. POCAŁOWALI SIĘ! Super:-* zakończenie super, zrobiło to na mnie wrażenie:-*
    Dziękuję Ci za to opowiadanie bo chociaż krótkie to bardzo fajne<3 Wesołych Świąt:-* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że ci się podobało. Finał musiał być mocny i ktoś z tych dobrych musiał zginąć. Za to Cyrusa też śmierć dopadła. Wesołych Świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmierć Cyrusa to było coś pięknego!...no to teraz będę cierpliwie czekać na notki IMAA<3

      Usuń
    2. Tal piękne, jak śmierć Maner :D

      Usuń
  3. Na początek: Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!

    A teraz... Znowu czuję się dziwnie. Może i opo było krótkie, może i nie komentowałam niektórych notek, ale wiedz, że wszystkie czytałam i było to wszystko fantastyczne. Praktycznie po tym opowiadaniu mogłam się spodziewać wszystkiego: uśmiercenia dobrych, "zrobienia" im jakiegoś uszczerbku na zdrowiu, który pozostałby na całe życie... A teraz kiedy wiem, że ten dobry, ten mogę nawet do czasu rzec najważniejszy i niby najsilniejszy umarł, to czuję pustkę. Serio. I w dodatku zakończyłaś to wszystko. No szkoda. Jednak pozostanę przy Twoim IMAA i odwiedzę też ten drugi blog. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki i ja też ci życzę Wesołych Świąt ;)
    Cieszę się, że opo się podobało. Wiem, że uśmiercenie Trona nie było w porządku, ale chciałam mieć mocny finał. Fajnie, że odwiedzisz ten obecny blog o IMAA. Może też ci przypadnie do gustu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Notka super! Trochę szkoda ze to się skończyło tak wcześnie. Tron został zdezerowany ;(, ale Paige i Beck się pocalowali <3
    Ten blog jest super <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trochę szkoda, ale brakowało czasu i pomysłów. Mimo to cieszę się , że dotrwałaś do końca i jesteś zadowolona z opo ;)

      Usuń