Przez misję, jaką otrzymałem od Trona, musiałem wyjechać poza Argon City. Szybko wykonałem zadanie, bo zniszczenie fabryk czołgów nie było trudne.
Jednak po powrocie do miasta zrozumiałem, że powinienem był wtedy zostać. Dlaczego? Przez moją nieobecność na ulicach leżały rozsypane sześciany, czyli zderezowane programy. Dopuściłem do masowej destrukcji programów. Zawiodłem. Miałem ratować programy, a tak to staję się winnym za ich derezację. Jednak nie mogłem być w dwóch miejscach na raz.
Pojechałem do warsztatu i tam mechanicy byli zmuszeni do naprawy czołgów. Programów było tylko pięć i oni mieli do zrobienia ich ze czterdzieści. W biurze nie znalazłem szefa. Były dwie opcje. Albo został porwany przez żołnierzy , albo pojechał do Trona. W końcu są przyjaciółmi. I też spotykają się, co jakiś czas, by nie zostać nakrytym przez drony.
Wróciłem do swojego domu. Wyszedłem na balkon, a tam zobaczyłem okropne rzeczy. Posągi z osoba Clu stawiano bardzo szybko. Na ulicach derezowano programy. Głownie te, które łączyły się lub miały jakikolwiek kontakt z inną rodziną. Za zdradę płacili najwyższą cenę. Śmierć, totalna anihilacja. Niektórych strażnicy zabierali z ulicy i wysyłano na Arenę. Igrzyska, które dla jednego kończyły się wolnością, lecz dla drugiego całkowitą destrukcją.
Byłem przerażony całą sytuacją. Poszedłem do Trona, by przyjął moją rezygnację
Nie chciał mi na to pozwolić. Wierzył, że dam radę uratować Sieć. Wierzył w moje siły. Nie mogłem się mu sprzeciwić i postanowiłem nadal wypełniać swoje obowiązki. Jako mechanik w warsztacie i jako renegat, ratując programy.
Pod koniec cyklu spotkałem się z Paige na dachu jednego z wieżowców, skąd był widok na centrum miasta. Nie była zadowolona z rozwoju sytuacji w Argon. Też nie szanowała władzy Clu. Ostrzegła mnie o zaostrzonych patrolach. Musieliśmy bardzo uważać na siebie. Jedynie, gdzie byliśmy bezpieczni to właśnie na tym dachu.