piątek, 14 sierpnia 2015

Zawieszenie

Blog został zawieszony i nie wiadomo, czy będzie kontynuacja kolejnej części. Prawdopodobnie usunę 13 rozdział, a 12 pozostanie finałem. Przykro mi, że kogoś z was zawiodłam, ale ja niestety zaczynam dopiero teraz zdawać z tego sprawę, że nie dam rady nic nowego napisać. Oczywiście IMAA będzie prowadzone, choć wydaje mi się skończone w lipcu 2016. Wtedy będzie finał opo i poza tym nic nie wyjdzie.Naprawdę wybaczcie mi, ale to koniec.

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 12: Władca Sieci (finał )

*Paige*

Byłam nadal na rynku. Żadne problemy w Sieci nie minęły. I jeszcze ten typek, co zdradził, że to on odpowiada za to. Tylko czemu to zrobił?
W oddali zauważyłam światłocykl, a na nim był Beck.

-Co ty tu robisz? - ledwo zdążyłam go zapytać

-Uciekaj- zmienił kierunek i wyrzucił jakąś kartę z napisem: "Jesteś w niebezpieczeństwie" . Co to ma znaczyć? Nic nie rozumiem.

*Beck*

Szybko pojechałem do domu Zeda. Przed wejściem schowałem motor. Wbiegłem po schodach i rozwaliłem drzwi. Zed był przerażony tak samo, jak ja. Zacząłem uwalniać go spod bomby.

-Beck, co jest grane? Ledwo obudziłem się, a tu patrzę. Bomba! - nie potrafił zachować spokoju

-To sprawka Cyrusa!

-Kogo?!

-Wyjaśnię ci, jak przeżyjemy- wziąłem klucz i zacząłem unieszkodliwiać ładunek

-Chwila, co?!- ogarnęła go panika

Na pulpicie pojawił się schemat bomby. Teraz wiedziałem, gdzie przeciąć. Gdy byłem gotowy chwycić za kable, chip mnie poraził prądem. Poczułem piekło na karku.

-Aaaa!!- wygiąłem się w łuk

-Co jest?- zmartwił się Zed

Ból szybko minął. Pozbierałem się i wróciłem do bomby. Nagle zjawił się Cyrus. Nadal mnie obserwuje.

-Naiwny, Beck. Miałeś wybór. Nie ocalisz wszystkich- uśmiechnął się diabelnie

-A właśnie, że mi się uda- wyjąłem dysk, by zniszczyć bombę

Kilka uderzeń zadziałało na dezaktywację. Jednak wybuch był nadal możliwy. Jedynie mogliśmy...

-Uciekaj!

Coś poszło nie tak. Cały ładunek przyczepił się do mnie. Zed w porę zwiał.

-Proszę, proszę. Ocaliłeś przyjaciela, ale został jeszcze Tron i ty. Mogłeś zderezować jeden program, by nikomu nie stała się krzywda. A teraz zginiesz i dołączysz do Bodhiego! Rewolucja się skończyła! Renegat nie żyje!

Po jego długiej przemowie, całe urządzenie zaczęło iskrzyć czerwonymi iskrami. Próbowałem się uwolnić, ale nie dało się. Już nic nie mogłem zrobić. Czy to już koniec? Nawet nie pożegnałem się z Paige i nie powiedziałem jej, jak bardzo ją kocham i, że jej wybaczam. Nigdy nie zobaczę Zeda, Trona, Able i Paige.

*Paige*

Po długim oczekiwaniu, motor zadziałał. Bez zastanowienia wsiadłam na niego. Już chciałam jechać, ale jakiś program stanął mi na drodze.

-Zejdź mi z drogi! - rozkazałam

-Paige, ratuj go. Jakiś Cyrus go dopadł! Ratuj go!

O czym on mówi? Chwila, to Zed. Jego przyjaciel, ale jaki Cyrus? Beck ma kłopoty. Muszę mu pomóc.

-Gdzie on jest?- spytałam stanowczo

-Na końcu miasta, w moim domu, jeśli coś z niego zostało.

I co mam robić? Pojadę tam, ale, jeśli się spóźnię? Nie, nie mogę tak myśleć. Beck wciąż żyje. Czuję to.
Jechałam przez dwie godziny wzdłuż drogi, mijając zatłoczone korki na moście. W oddali widziałam dom Zeda. W oknach iskrzyły czerwone błyski. To musi być tu.

-Błagam cię, Beck. Bądź cały

Chwilę później stałam przerażona, słysząc wybuch. Ktoś spadł do morza. Beck! Ten strach mnie kiedyś zabije. Szybko wskoczyłam do wody, płynąc do niego. Wciąż wierzyłam, że żyje. Gdy go spostrzegłam, jego ciało zaczęło opadać na dno. Wzięłam głęboki oddech i zanurkowałam. Chwyciłam go za rękę, wynurzając się na powietrze. Kiedy dopłynęłam do brzegu, straciłam siły, by coś zrobić. Byłam blisko niego. Szturchałam go, ale nie reagował.

-Beck, odezwij się! Słyszysz mnie? Beck!- krzyknęłam, a z moich oczu spłynęły łzy

*Tron*

Symulacja zniknęła. Mogłem wyjść z tej pułapki. Jednak moje przeczucie mi mówiło, że Cyrus coś gorszego wymyślił.

-Wiem, że tu jesteś. Pokaż się!

Nalegałem, by się ujawnił. Nie musiałem długo czekać.

-Witaj znowu,Tron. Może cię hologram nie zabił, ale mam dla ciebie coś lepszego- rzucił mną przez ramię i przycisnął do podłoża

-Co ty kombinujesz?! Cyrus!

Pojawiła się biała poświata, która przeniosła nas do Clu.

-Dziękuję, przyjacielu, że go tu przyprowadziłeś. Muszę z nim zakończyć to, co zacząłem- wstał, wyjmując dysk

Uzbroiłem się w dysk gotowy do walki. Rozpętało się piekło. Mierzyliśmy się zabójczym wzrokiem. W głębi duszy przeklinałem na spotkanie z dawnym sojusznikiem.

-Nie wiem, kogo bardziej nienawidzę. Ciebie, czy Cyrusa? Zdrajcy!

-To zbyt mocne słowa. Policz jeszcze Dysona i Becka. Ha! Wiem, kim on jest. Nie zakończysz rewolucji, bo on nie żyje.

To mnie wyprowadziło z równowagi. W powietrzu latały dysk na przemian, odbijając się ode mnie. Obróciłem go, by wyrzucić go z podwojoną siłą na Clu.

-Znudziło mi się. Pora to zakończyć!

Z rozpędu rzuciliśmy się z dyskami na siebie, powodując iskrzenie po zderzeniu. Nikt z nas nie odpuszczał na chwilę.

-Cała Sieć staje na głowie, a ty się z tego cieszysz?!- zirytowałem się na widok Cyrusa

-Uspokój się, Tron. Lepiej skup się na ostatnich minutach życia. Dołączysz do renegata! - złowieszczo się zaśmiał i zniknął

-Cyrus!

Wyrzuciłem dysk na rury na ścianie. Od razu pękły, zaczynając zalewać wodą cały statek. Wykorzystałem to do ucieczki. Wiedziałem, że jestem bez szans.

-Nie tak szybko- rzucił dyskiem

Gdy biegłem przed siebie, nie zauważyłem, jak leci dysk w moją stronę. W kilka sekund moja noga rozpadła się na małe sześciany. Przez to straciłem równowagę. Próbowałem doczołgać się do wyjścia, ale nim zauważyłem, że do mnie celuje, ostatnia noga skruszyła się.

-Jakieś ostatnie słowo?

To koniec. Przegrałem. Ale czy na pewno?
Nie spodziewałem się, że ktoś się zjawi na ratunek. W powietrzu zabłysnął biały blask. Gdy przyjrzałem się mu bliżej, rozpoznałem w nim przyjaciela. Able zniszczył część twarzy Clu. Odważnie.

-Nie! To niemożliwe! Jakim cudem żyjesz, renegacie?!- był oszołomiony

-Pomyłka. Nie jestem nim.

To był Able. Jak dobrze, że mnie znalazł. Podbiegł do mnie i wziął na ręce. Nie mogłem chodzić.

-Trzymasz się?

-Ledwie. Ale,ale, jak ty?

-Cię znalazłem? Cyrus mnie do ciebie przyprowadził

Dziwne. Byłem w szoku, a Clu był rozkojarzony.

-Czemu?

-Nie wiem. Wiejmy stąd

Nawet nie miałem pojęcia, co Cyrus chciał. Wszyscy, czyli ja, Paige i Beck znaleźliśmy się razem blisko morza przy porcie. Tylko Able brakowało.

-Teraz możecie spędzić ostatnie chwile wspólnie. Uroczo, prawda?- nabijał się z nas

Byliśmy w tragicznym stanie. Zed był przerażony i na nic nie reagował, Paige była wykończona fizycznie, Beck leżał nieprzytomnie przy niej, a ja straciłem nogi.

-Kiedy nas zostawisz w spokoju?!

-Dobra, zrobimy to inaczej

Jednym ruchem zniknęła Paige i Zed. Zostałem sam z Beckiem. Oszczędził jego przyjaciół. Co jeszcze planuje?

-Zostaw Becka. Załatwmy to między sobą. Jego to nie dotyczy! -zażądałem uwolnienia go

-Nazwij mnie Tronem. Zrób to!

-Nigdy!

-Pożałujesz tego- przeniósł się za mnie i wymierzył dyskiem


-Zabierz go do Paige! Potrzebuje pomocy, a mnie zabij, jeśli to cię zadowoli- prosiłem, by nic mu nie robił

Chciałem zakończyć porachunki z moim "błędem". Przez to muszą cierpieć inni. Nie boję się derezacji. Niech tylko zostawi Becka w spokoju.

-Chcesz tego? No zgoda- zniknął Beck

Zostałem sam. Wybiła moja ostatnia godzina.

-Żegnaj, Tron- wbił we mnie dysk

Całe ciało rozpadło się.

*Beck*

Otworzyłem oczy i zobaczyłem Paige. Jak to dobrze, że nic jej nie jest. I ja żyję? Ale jak?

-Paige...gdzie jest Tron- wybudzałem się

-Nie wiem. Jak się czujesz?- przytuliła mnie

-Dobrze, ale gdzie on jest?- pytałem się, aż ktoś mi udzieli odpowiedzi

-Powinien wrócić. Zabiorę cię do jaskini- podparłem się o jej ramię, wstając powoli na nogi

-A Zed?

-Żyje. Jest dobrze, Beck

Odpaliła światłocykl i pojechaliśmy do kryjówki, gdzie miałem zastać Trona. Gdy weszliśmy do środka, nie było go tam. Za to na pulpicie był jakiś film do włączenia.  To była wiadomość. Niepewnie podszedłem do hologramu.

-Jeśli to oglądasz, to znaczy, że jesteś cały i zdrowy. Mówiłem ci wiele razy, jak byłem z ciebie dumny, gdy rozpocząłeś rewolucję. Wiele razem zdziałaliśmy i nie zapomnę tego nigdy. Niestety musiałem cię przygotować na nieuniknione. Kiedy umrę, przejmiesz moją tożsamość. Miasto cię pozna jako nowego Trona

Nie wierzyłem temu nagraniu. W oczach zaszkliły się łzy. Chwilę później otrzymałem wideo, gdzie widziałem, jak Cyrus wykonuje egzekucję.

-Tron! Nie!- krzyknąłem do ekranu, bezradnie upadając



Paige podeszła do mnie i przytuliła mocno, żeby pokazać mi,że nie jestem sam. Rozpłakałem się, jak małe dziecko. Tron był moim mentorem, ale i też przyjacielem.

-Beck, jestem z tobą. Pojedźmy po jego dysk. Skoro masz być jego następcą, potrzebujesz tego

-Nigdy nie nazwałem go przyjacielem. On mnie wspierał, jak ty i Zed- wstałem z podłogi

-Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć

Pojechaliśmy do miejsca, skąd zostało wysłane nagranie. Tam wzięliśmy dysk i już chciałem jechać do jaskini, ale Cyrus mnie zatrzymał. Chciałem się na niego rzucić, ale nie miałem sił na walkę.

-A ty tu czego? Jeszcze ci mało ?! Zabiłeś go!

-Sam tego chciał. Argon City zniknie, bo nie zdołasz go ocalić

Znowu się zaśmiał. Przez niego przeniknął dysk, derezując go. To zrobiła Paige. Jesteś niezastąpiona.

-Jesteśmy wolni - wtuliliśmy się w siebie, a później zapieczętowałem moje uczucie

-Kocham Cię

-Ja ciebie też - i pocałowaliśmy się




*******------********
I tym rozdziałem kończę dość krótką historię o Becku i Paige. Finał miał być mocny. Czy taki był? Piszcie, co sądzicie o tym blogu? Zalety, wady. Wszystko. Dziękuję wszystkim czytelnikom, którzy wytrwali do końca. Oczywiście z pisaniem nie kończę. Jestem dostępna na blogu o imaa

iron-adventures.blogspot.com
i blogu o Japoni

kraina-sakury.blogspot.com

Zapraszam i życzę Wam Wesołych Świąt ;)

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 11:Sabotaż


Jechałam do domu, by przemyśleć całą sprawę. Przeze mnie Beck ma problemy z Tronem. W końcu to ja powiedziałam, że on żyje.
Kiedy byłam na rynku, niespodziewanie mój światłocykl się zdematerializował. Na szczęście nie jechałam zbyt szybko i nic mi się nie stało. Zatrzymałam się, spoglądając na wszelkie bilbordy.  Wszystko się zepsuło. Ekrany były z zepsutymi pikselami, a niektóre telebimy szybko migały. Programy stały sfrustrowane całą tą usterką.

-Co się dzieje? - zapytałam samej siebie

Tylko jeden program zachowywał podejrzany spokój. Dość dziwnie miał wytworzoną twarz. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Zaczepił mnie.

-Gdzie jest Tron?

-Tron nie żyje. Kim ty jesteś?

-Nikt nigdzie nie wyjedzie. Nikt nic nie zrobi, bo ja mam kontrolę nad całą Siecią

Zaśmiał się złowrogo i zniknął. Może Beck go zna, ale nie dojdę do jaskini pieszo.

-Kim ty u diabła jesteś?!

środa, 17 grudnia 2014

Gorszy od Clu, mściwy bardziej niż Tron. O postaci, która zmieniła wszystko

Witajcie
Z racji tego, że kolejne rozdziały będą oparte na ostatnich odcinkach z serialu to przybliżę wam pewien program, który był pierwszym Tronem.
Jak to pierwszym Tronem? Co z Beckiem?
No właśnie, to zaczęło  się od walki Trona z Clu. Po niej zostały mu blizny, co później zniknęły.



Pewnie kojarzycie, że jeden z programów, który był świadkiem jego tortur (pilnował drzwi), uwolnił go i nie dopuścił do jego śmierci, choć jego ciało było w tragicznym stanie.

Cyrus (po lewej)


No i tak wyszło. Ale ten właśnie program był pierwszym Tronem. Tron nie był wstanie walczyć przez odniesione rany i potrzebował kogoś, kto przywróci równowagę w Sieci. Niestety ten miał swoje inne plany i miał myśli takie, by wszystkich zniszczyć i zacząć od zera. Coś w tym stylu, ale przyznacie, że nie był odpowiednim zastępcą. Tron uznał go za pomyłkę i razem z Able zbudowali więzienie dla niego. Ok mówmy już po imieniu. To był Cyrus.



A to już jego przerażająca forma. I mści się za wsadzenie go do więzienia. Nie tylko na Tronie, ale na Becku również. Nie znosi nowego renegata i próbował go podporządkować sobie. Jednak Beck utrzymał trzeźwość umysłu i nie dał się zmanipulować.


Ok. Do rzeczy. W rozdziale Cyrus będzie się mścił za przeszłość, ale to nie wszystko. Dodałam mu zdolność, która pozwala mu na kontrolę nad Siecią. Jest silniejszy od Clu. Potrafi znikać i pojawiać się w różnych miejscach na raz, zamieniać programy, psuć całą Sieć. Uwierzcie mi, że od razu go znienawidzicie, jak to było w Unprotected, by zabić Maner (kto czytał ten wie)


A na koniec macie zdjęcie dawnej Sieci, gdy Clu razem z Tronem współpracowali razem. To były czasy, gdzie jedynym zagrożeniem były ISO ("skażone" programy )


I to tyle, jeśli chodzi o Cyrusa. Jeśli macie jakieś pytania, piszcie :)

wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 10 : Nadzieja umiera ostatnia


Już byłam gotowa pogodzić się z klęską, ale zdarzyło się coś niezwykłego. Kolejny komunikat maszyny wszystko zmienił.

 << Trwa przywracanie systemu. Stan 15%>>

 -Wiedziałem, że dasz radę- powiedział Tron sam do siebie

 Po pięciu minutach z komory wyłoniła się ręka Becka, a potem reszta ciała. Od razu go przytuliłam. Emocje zrobiły swoje i z oczy wypłynęły łzy. To był cud. On żyje!

 -Beck, jak dobrze cię widzieć żywego. Nawet nie wiesz, jak martwiłam się, a to wszystko przeze mnie,bo ja... 

 Nie dokończyłam, bo przyłożył mi palec do ust.

 -Już jest dobrze. I przestań się obwiniać. Wybaczam ci- pocałował mnie w usta

 Tak się cieszę, że mi wybaczył. Już nigdy nie postawię go w takiej sytuacji. Nigdy. 
Po pocałunku stałam zarumieniona. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Naszą chwilę przerwał Tron.

 -Ekhm...Ja tu jestem, jakby coś- zakaszlał

 -To nie ważne- zaśmiał się Beck

 Jak na program, który cudem uniknął śmierci, ma humor.

 -Zmykaj już do domu, Paige. I nie zdradzaj mojej kryjówki- zastrzegł z powagą w głosie

 -Możecie mi zaufać. Nie zdradzę 

 -Ale Clu wie, że żyjesz. Zatajenie kryjówki nic nie zmienia

 -Chwila. Co?! 

 Oj wściekł się. Nie jest dobrze. 

 -Ty mu powiedziałaś?!- wydarł się na mnie

 Wiedziałam, że tak będzie.

 -Tron, nie czepiaj się jej. Oboje to powiedzieliśmy- stanął Beck w mojej obronie, przeszywając wzrokiem Trona

 -Po co?! Czy wyście postradali zmysły?! Mało wam kłopotów?! 

 - To ja już pójdę. Trzymaj się, Beck- przytuliłam go i odjechałam 

 Tron oszalał. Będzie wściekał się z powodu Clu. I tak, by się dowiedział.

 -Masz stawić się na początku cyklu w jaskini. Nie będę tolerował spóźnień- rzucił oschle

 -A co z pracą?

 -To bardzo ważny trening. Usprawiedliwię twoją nieobecność 

 -Nie jest to kara?- zdziwiłem się

 -Nie jest. Idź już

 Sytuacja była ciężka. Może wybaczyłem Paige, ale w pełni jej nie ufam. Boję się, że znowu mnie zdradzi, a ten pocałunek nic nie znaczył. Muszę zająć się rewolucją i sprawami renegata. Jak na razie Paige jest dla mnie neutralna.
 Następnego cyklu zjawiłem się w jaskini, jak prosił. Nadal odnosiłem wrażenie, że to była kara. W dodatku Clu zna moją tożsamość i wie, że Tron żyje. Właśnie przygotowywał symulator, który nieco się różnił. Podszedłem niepewnie do Trona.

 -Myślałem, że będziesz miał na to czas, ale nie mam wyboru. Musisz być gotowy na ostateczne starcie 

 -O czym ty mówisz? - nie miałem żadnego pojęcia, co do mnie mówił

 Dopiero, gdy w symulatorze pojawił się hologram Clu, wiedziałem już, co miał na myśli, mówiąc "ostateczne starcie". Jak mam go pokonać, skoro ledwo uszedłem z życiem na żywo z nim w starciu?

 -To Clu?

 -Zgadza się. Musisz przygotować się na walkę z nim. Będzie to etapowy trening. Najpierw na łatwym poziomie. Bez dysków.

 Sala zamieniła się w Arenę, gdzie zwykle odbywały się Igrzyska. Na szczęście hologram też był pozbawiony dysku.

 -No to do roboty- spróbowałem się zmotywować do walki 

 Zacząłem od zwykłych ataków pięściami, trzymając gardę. Hologram mnie przewrócił, ale uniknąłem ataku, robiąc przewrotkę w tył i kopnąłem mocno nogą go w twarz. Dość szybko zniknął.

 -To koniec?- byłem zdumiony

 << Zwycięstwo. Pora na poziom 2>>

 W ręce trzymałem dysk. Zdecydowanie zaatakowałem przeciwnika, wyrzucając dysk w powietrze. Od razu wrócił mi do rąk, ale nie dawałem za wygraną.

 -Dopiero się rozgrzewam

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 9: Co z nami będzie?


Czekaliśmy na pomoc Minęły z dwie godziny, a w powietrzu pojawił się biały blask dysku. Jednak Tron nas znalazł. Wbił dysk w drzwi o okrągłym łukiem zrobił przejście. Szybko strażnicy go zaatakowali. Byłem pełen podziwu, widząc, jak ich powalił jednym ciosem.

-Uciekajcie i nie patrzcie w tył!

Biegliśmy długim korytarzem do wyjścia.  Byłem zmuszony do trzymania się razem z Paige. Wszystko, by uciec, ale nie skończyłem się na nią gniewać. Była mi bardzo potrzebna, gdyż Tron zajmował się neutralizacją pozostałej hordy strażników Clu. Rozdzwonił się alarm na statku i musieliśmy, jak najszybciej uciec. Kiedy byliśmy na końcu korytarza, zostaliśmy otoczeni.Przed nami było okno. Było jedno wyjście: albo skoczyć, albo dać się złapać.

-Musimy skakać, Ufasz mi?

-Tak- przełknąłem odpowiedź przez gardło

Skoczyliśmy. Bałem się, że spadniemy, ale uspokoiłem się, gdy otworzyła skrzydła w locie. Lecieliśmy swobodnie nad morzem, które pokazywało nasze odbicia. Wciąż mnie trzymała, bym nie spadł. Nawet widziałem, jak się uśmiecha, ale nie chciałem go odwzajemnić. Musiałem pomyśleć nad naszymi relacjami. Jak mam kogoś kochać, kto mnie może zdradzić wrogowi?
Wylądowaliśmy na przedmieściach, Celem była jaskinia. Jeśli mam jeszcze żyć to potrzebowałem komory leczniczej, a tylko tam ona się znajduje. Włączyła światłocykl, a ja wsiadłem też na niego. Trzymałem się za jej biodra, kładąc głowę przy jej głowie. Ciężko było mi utrzymać równowagę,

-Jedź do jaskini. Jest niedaleko morza. Jakieś dwanaście kilosów stąd.

-Trzymaj się- włączyła silnik na pełne obroty

Minęło już połowę dystansu do pokonania. Nagle moje oczy się zamknęły i wypadłem szybko z motoru. To działo się tak  prędko, że nie zauważyłem, jak się szybko obudziłem. Pierwsze, co zobaczyłem to zmartwioną twarz Paige.Z początku spostrzegłem lekkie kontury we mgle, ale później odzyskałem świadomość.

-Beck, odezwij się!- poklepała mnie w twarz

-Co...jest?

-Zemdlałeś. Jak się czujesz?

-Jakoś...dobrze- skłamałem, bo nie chciałem jej martwić

Czułem, że coś mnie zżera od środka. Wirus? Ale jak? Na twarzy miałem szare blizny, co już sugerowało, że on jest we mnie. To pewnie sprawka Clu. Musiał mi go wstrzyknąć po torturach.


piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 8: Ja to naprawię


Gwałtownie mój oddech przyspieszył. Próbowałem się uwolnić, szarpiąc się z całych sił. Strach zawładnął moim ciałem.  Byłem skołowany. Bo jak ja się. tu znalazłem?

-Nic ci to nie da. Bardzo wytrzymały metal. Niezniszczalny i nie do rozerwania.

Clu zwinął rękę w pięść i uderzył w hełm. Szkło rozprysło się, upadając małymi fragmentami kryształków na posadzkę.

-To wszystko?

-Nie do końca

Ze stołu pełnego narzędzi wziął małą szlifierkę.

-Poznaj ból. To czeka programy, które sprzeciwiają się moim rozkazom

Diabolicznym uśmiechem zaczął jeździć ostrzem po mojej twarzy, zaczynając od policzków, kończąc na oczodołach.

-Aaa!!

-To za nieposłuszeństwo, Beck

Ból był bardziej nie do zniesienia, niż fakt, że poznał mój sekret. W głębi duszy błagałem o pomoc. Paige, Tron. Wyciągnijcie mnie stąd. Nie chcę umierać!
Jechałam z zawrotną prędkością, wymijając każdy światłocykl na mieście. Byłam przerażona tym, co może zrobić mu Clu. Wyobrażenia były tak okrutne, że chciałam, jak najszybciej mu pomóc. Uciec. W kilka minut dotarłam do portu. Za skrzyniami schowałam się, by włożyć kamuflaż. Cały czarny płaszcz z nieprzezroczystym hełmem. Zakradłam się niespostrzeżenie do wejścia statku. Tam stało dwóch strażników, których po cichu znokautowałam kijami.

 -To nic takiego. Szybko wstaniecie

 Pobiegłam szybko przed siebie, szukając miejsca, gdzie jest przetrzymywany. Na końcu korytarza ciągnęły się dźwięki czyjegoś jęku. Beck! Nie! To musi być on. Musi cierpieć przez Clu. Mocnym kopem rozwaliłam drzwi. O dziwo nikogo tam nie było. Jednak przy stole leżały odłamki.

 -No i gdzie ty jesteś?

 Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ostrożnie odwróciłam głowę w bok. Instynkt zareagował na zbliżające się zagrożenie. W porę uniknęłam paralizatora. Bez zastanowienia uzbroiłam się w dysk.

 -Wiedziałem, że ktoś po niego przyjdzie

 -Co ty mu zrobiłeś?!

 Wpadłam w furię. Wciąż miałam nadzieję, że zobaczę go żywego. Clu był zwinny i za każdym moim atakiem, on potrafił go uniknąć. W końcu rzuciłam mocniej dyskiem, ale to też ominął bez problemu. Czułam, że stał za mną, ale było już za późno na atak. Sparaliżował mnie paralizatorem. To działo się tak szybko, że nie zauważyłem, kiedy znalazłam się w celi. Beck leżał przy ścianie z zniszczoną połową twarz. Nie potrafiłam powstrzymać łez, wypływających z oczu. Podpełzłam do niego, opierając całe jego ciało na sobie, które leżało bezwładnie. Nastąpił trzask drzwi. Zostaliśmy zamknięci.

 -Beck, co on ci zrobił? Wybacz mi. To moja wina

 Wybuchłam płaczem. Widok jego ran był nie do zniesienia. Lekko otworzył oczy.

 -Paige...nie obwiniaj się

 -Ale to moja wina. To ja wpakowałam nas w to bagno. Uciekniemy stąd. Zobaczysz. Podaj mi dysk.

 -Po co?

 -Spróbuję naprawić szkody

 Chciałam go wyleczyć z ran, ale były zbyt poważnie. Przymknęłam powieki, wtulając się w Becka. Liczyłam, że to tylko zły sen. Czekaliśmy na pomoc. Byłam wściekła na samą siebie. Jak mogłam pozwolić na takie traktowanie?! Oprócz ran na twarzy znalazły się też na jego brzuchu. Pionowe cięcia z ulatniającą się plazmą. Byłam bezradna. Nie mogłam nic naprawić.

 -Dlaczego on cię tak potraktował?

 -Bo wie, że...jestem renegatem

 Objęłam go w pasie, by czuł moją bliskość.

 -Będzie dobrze, Beck. Wyjdziemy stąd

 -Jak?

 -Tron

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 7: Kim ty jesteś?


Nie potrafiłem siedzieć bezczynnie w domu. Pojechałem światłocyklem do jaskini, gdzie miałem nadzieję otrzymać jakąś misję. Tron był zdziwiony moją obecnością. Nie dziwię mu się, bo normalnie powinienem być już w trybie hibernacji. Jego to nie dotyczy. Tron może być na nogach cały cykl bez przerwy.

-Beck, co ty tu robisz? Co z pracą?

-Skończyłem już zmianę. Jest jakaś misja? - spytałem go

-Nie wiem, czy jesteś gotowy. Po ostatnich treningach, osłabiłeś swoją sprawność bojową. Nie będę cię wysyłał na samobójstwo - przypomniał mi o porażkach

-Jestem gotów . Co mam zrobić ? - wciąż chciałem wziąć udział w misji

Tron zaczął się zastanawiać. Błagam, zgódź się.

-Skoro tak bardzo chcesz działać, to musisz uwolnić programy z pociągu, który jedzie na Arenę. Musisz uważać na siebie i zdąż przed czasem- niepewnie mi zaufał

-Bez obaw. Jestem renegatem i już nie raz to musiałem robić -machnąłem dłonią i pojechałem przez most.

 Nade mną były pociągi, transportujące pojmane programy. Wyprzedziłem ich, by zniszczyć wieże w tunelu. Dyskiem szybko przeciąłem liny i słupy runęły, jak kostki domina. Pociąg się wykoleił. Podbiegłem do jednego z wagonu i rozwaliłem ścianę, robiąc wyjście.

-Uciekajcie! Jesteście wolni!

Siedziałam przy oknie w pokoju. Była cisza, którą przerwał Clu. Krzyczał komunikat do wszystkich.
-Do wszystkich Wygnańców i Strażników ! Renegat się pojawił! Macie go schwytać i przyprowadzić do mnie ! Czeka na was nagroda!
Co ten Beck zaś wymyślił? Eh, nienawidzę tego. Nienawidzę z nim walczyć, a muszę, bo w przeciwnym razie mnie zderezują. Niechętnie wyszłam z pokoju. Dotarłam na miejsce po kilku minutach. Ukryłam się i obserwowałam go. Znowu pociągi?

-No i to muszą być wszyscy

Chciałem już wsiąść na światłocykl, ale w porę zeskoczyłam, uruchamiając dysk w ręce. Musiałam z nim walczyć i Beck też musiał to robić. Było to trudne.

-I znowu zgrywasz bohatera. Nie znudziło cię to?

-Widocznie, nie- uzbroił się w dysk

W powietrzu wirowały dyski. Co chwilę robił uniki, gdy dysk niebezpiecznie był blisko niego. Musiałam działać szybko. Od razu, jak zbliżył się do mnie, schyliłam się i przewróciłam go, przerzucając przez ramię. Jego dysk zakręcił się, zataczając kręgi. Niepewnie wyjęłam paralizator, by sparaliżować go. Po skończonej walce, skontaktowałam się z Clu.

-Mówi Paige. Schwytałam renegata- powiedziałam sztywno

-Doskonale. Przyprowadź go na mój statek. Zapewniam, że otrzymasz obiecaną nagrodę.

-Dziękuję -rozłączyłam się

Wzięłam Becka na plecy, niczym ciężki worek. Ktokolwiek, by mnie oceniał, nie znałby powodu mego zachowania. Czy to strach derezacją? Po części-tak, ale Clu musi mi zaufać. To część planu, z czego Beck skorzysta.
Pięć minut później byłam u celu. Strażnicy wpuścili mnie na statek bez większego oporu. Idąc długim korytarzem natrafiłam na szefa.

-Jego chciałeś ?- rzuciłam ciałem na podłogę

Clu wstał ze swego "tronu". Był zachwycony z moich działań.

-Spisałaś się na medal. Oto należyta zapłata- wręczył mi pokaźną sumkę kredytów

Nie miałam pojęcia, co się stanie z moim chłopakiem. Mam prawo go tak nazywać po zdradzie?  Jestem okropna. Czy on mi to kiedyś wybaczy?
Musiałam to wszystko przemyśleć, a najlepiej mi się myśli na naszych dachu. Nie spodziewałam się tam Trona. Próbowałam być spokojna, ale on mnie przejrzał.

-Czemu to zrobiłaś? Czemu go sprzedałaś? Beck dla ciebie nic nie znaczy? -uniósł swój głos, wypominając mój błąd

-Musiałam wykonać rozkaz. Gdybym się sprzeciwiłam to zderezowałby mnie i później jego - krzyknęłam na niego

Oboje nie moglibyśmy zachować spokoju. Zaczęła się ostra kłótnia.

-To nie jest żadne usprawiedliwienie! Wiem o was i mimo wszystko pozwalam się wam spotykać . Wiesz czemu?! Bo Beckowi bardzo na tobie zależy! Zapamiętaj to sobie

Tron szedł w stronę wyjścia.

-Zaczekaj! Mogę to jeszcze naprawić. Uratuję go- zawołałam go

Odwrócił się na chwilę

-On cię potrzebuje, Paige

Spojrzałam krótko w bok, a później się odwróciłam w stronę, gdzie Tron był ostatnio. Po prostu zniknął.

-Mam nadzieję, że nie jest za późno

Wskoczyłam na światłocykl, jadąc z zawrotną prędkością do portu, gdzie stał statek Clu, a Beck był tam więziony. Muszę go uratować. Muszę!

sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 6: Przeznaczenie zmienia wiele


Teraz już nie mogę tego ukrywać . Ona wie, że nie jest dla mnie tylko przyjaciółką. Tak nagle nasze relacje się zmieniły. Próbowałem zrozumieć moje emocje.

-Beck, tak nie może być. Nie możemy więcej się spotykać. Za duże ryzyko- odsunęła się niewielkim krokiem w tył

-Paige, zależy ci na mnie?- przejąłem się jej słowami

Po jej policzku spadła niewielka łza. Widziałem w jej oczach zagubienie.

-Nawet nie wiesz, jak bardzo

Znowu zeskoczyła z dachu, włączając w powietrzu światłocykl.

-Ty dla mnie też- powiedziałem sam do siebie, wpatrując się w znikający światłocykl Paige

Pojechałem do warsztatu. W końcu trzeba nadrobić długą nieobecność. Przysiadłem do swojego stanowiska. Wziąłem klucz do ręki i zacząłem przykładać się solidnie do naprawy zepsutego światłocyklu.W międzyczasie, Able sprawdzał prace na każdym stanowisku mechanika. Widział świetne rezultaty. Był nawet zadowolony z mojej roboty. Przystanął przy mnie, gdy kończyłem naprawę silnika.

-Doskonale, Beck. Dobrze ci idzie. Cieszę się, że w końcu coś do ciebie dotarło- usłyszałem pochwałę od szefa

Tylko dlatego, że nie myślę o Paige. Próbuję skupić się na swoich obowiązkach.

-A mnie cieszy to, że przestałeś się na mnie wydzierać - dokończyłem naprawę, zdejmując okulary ochronne

-Czasem tak trzeba. Doskonale o tym wiesz

-Wiem

Skończyłem pracę po połowie cyklu. Do szafki włożyłem swój klucz mechanika. Gdy zamknąłem ją, przystanąłem przy szafce Bodhiego. Dalej czułem wielką stratę. Przecież był moim najlepszym przyjacielem, jakiego miałem. Wciąż pamiętam dzień jego derezacji.  Trzymałem fotografię, która upamiętniała naszą przyjaźń.  Ja, Bodhi, Mara i Zed
.
-Chciałbym, żeby było, jak dawniej

Powiedziałem do siebie. Myślałem, że jestem sam, ale...

-Nie tylko ty byś chciał

Odskoczyłem, jak oparzony na głos szefa.

-Able

Opierał się o ścianę. Dziwnie na mnie spoglądał.

-Przez wojnę z systemem straciłem wiele zaufanych programów. Przyjaciół...sojuszników a, nawet najlepszych mechaników- wyliczał Able

-Brakuje mi go- posmutniałem

Teraz stał naprzeciw mnie. Trochę mnie to drażniło, ale trudno. Pewnie chce to skomentować. No dalej, Able. Mów, co chcesz!

- Mi też go brakuje, jednak jego strata dała początek rewolucji. Dzięki temu stałeś się renegatem

To już przegięcie. Przesądził. Jak może być dobra strona czyjejś derezacji?!

-Żałuję tego- chciałem krzyczeć, ale się powstrzymałem

-Beck!

Wyszedłem z warsztatu i pojechałem do domu. Miałem dość wszystkiego. Wolałbym nigdy nie rozpoczynać rewolucji. Same kłopoty.
Patrzyłem przez okno na miasto, myśląc o Bodhim i jego stracie. To wydarzenie całkowicie mnie odmieniło. Able ma rację, że po jego derezacji stałem się tym, kim teraz jestem. Tylko, że zakochałem się we własnym wrogu, który zna mój sekret
.
-Bodhi, ty byś wiedział, co robić.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział 5: Nie popełniaj błędów


Wiedziałem, jak wielkie ryzyko wiąże się ze spotkaniami z Paige. Oboje o tym wiedzieliśmy, ale wszystko wyszło spod kontroli. Byłem załamany. Przez moją głupotę mogę ją stracić . Opuściłem głowę w dół i z moich oczu wylały się łzy. Już wszystko zrozumiałem. Kiedy ja rozpaczałem, w sali wydobył się blask świateł. Tron wrócił. Podszedł i odblokował mi kajdanki. Wtedy dotknąłem swoich nadgarstków, które miały niewielkie ślady po kajdankach. Zaczął mówić do mnie po przyjacielsku i nie miał mi za złe całej tej akcji.

-Jak się czujesz?

-Co ja mam poradzić, że ważna jest dla mnie Paige? Wiem, że działam przeciw Clu, tylko ja nie wiedziałem, że tak to się potoczy- wyrzuciłem z siebie ostatnie chwile złości

-O! Czyli przyznajesz, że ją kochasz?

-Nad życie- przyznałem mu rację

Powoli ogarniał mnie spokój. Tron wyjął swój dysk. Przez chwilę myślałem, że chce mnie zderezezować . Nie wyjmowałem swojego dysku. Wszelkie obawy zniknęły, gdy pokazał się obraz z jego pamięci. Jak jakiś program został zderezowany.

-Kiedyś Clu dzielił ze mną władzę. Nie było to łatwe i często dochodziło do konfliktów . Pewnej nocy walczyłem z moim przyjacielem na dyski. Dla zabawy. Niespodziewanie wojska nas otoczyły . Mieli go wysłać na Igrzyska, ale on stawiał opór

On też był w podobnej sytuacji. To była ciekawa historia, tylko jaki był koniec ?

-I co się stało ?

-Broniłem go. Chciałem go ocalić. Wtedy widziałem lecący w jego stronę dysk. Lśnił żółtym łukiem. Byłem świadkiem, jak Clu zderezował mi przyjaciela.

Okropne. Przeżył to samo, co ja, a  mimo tego krzyczałem na niego. Teraz mi było głupio.

-I co się stało?- ciekawił mnie koniec tego wspomnienia

Wyłączył dysk i włożył go z powrotem na plecy, jednak dokończył historię.

-Kiedy spytałem się o powód derezacji, powiedział mi, że jego zachowanie psuje ład i porządek w Sieci. Clu zniszczył mi wszystko, co miałem. Czy teraz rozumiesz, dlaczego zabraniam ci spotykania się z Paige?- ścisnął lewą rękę w pięść na chwilę, która później wróciła do poprzedniej formy

-Boisz się, że mnie zderezują? Przecież jako twój następca znam ryzyko. Nic nowego- nie przejąłem się tym

-Clu jest silniejszy, niż kiedykolwiek. Nie drocz się z nim! On cię zniszczy!- wykrzyczał, mając dosyć mojego lekceważenia  jego ostrzeżenia

Po części ma rację, że Clu jest silniejszy, ale dawno znałem ryzyko związane z bycia renegatem.

-Teraz to rozumiem. Dziękuję- zgodziłem się

 -Za co?

 -Za cenną lekcję. Tylko dobrze wiesz, że nie mogę zostawić Paige

 -Wiem o tym. Ja cię tylko ostrzegam. Dobra, leć do niej -lekko się uśmiechnął

 Nareszcie. Tron zrozumiał, jak ważna jest dla mnie Paige. Sam dobrze rozumiem jego zmartwienia. Będę uważał, by też innym nie stała się krzywda. Po pobycie w jaskini, od razu pojechałem spotkać się z nią. Przejechałem przez most, mijając zatłoczone pojazdy. Gdy wjechałem do centrum, gwałtownie zatrzymałem się. Widziałem na ulicy drobne sześciany. Derezacja? Niemożliwe. Później dostrzegłem medyków i rannych na metalowych noszach. Podszedłem nieco bliżej. Po twarzy poznałem Zeda. A gdzie jest Paige? Mam nadzieję, że nie brała udziału w tym wypadku.

 -Zed, co się stało- przykuł mój wzrok jego drobna rana na ręce

 -Nie wiem. Jechałem normalnie na rynek i tak nagle Paige mi wyskakuje i zderza się ze mną- mówił zbyt szybko, ale zapamiętałem ostatnią część

 -Chwila. Paige, gdzie ona jest? -byłem zdenerwowany

 -W jednej z karetek-

 Byłem w szoku. Dobrze, że nikt nie ucierpiał. Ale coś mi tu nie pasuje. Paige nie wpadłaby na Zeda przypadkiem. Może była przez kogoś ścigana? Przyspieszonym chodem podbiegłem do karetki. -Cholera. Nie ma jej- uderzyłem pięścią w pojazd Wróciłem do przyjaciela. Dalej nie ulotniła się ze mnie złość.

 -Jesteś pewien, że tu była? - wymachiwałem nerwowo rękami, odchodząc od zmysłów

 -Mówię ci, jak było. Nie kłamię!

 -To gdzie ona jest?! -popatrzyłem na niego wrogo

 -Musieli ją zabrać. Jest z innej frakcji- domyślił się Zed

 Dalej z furią wsiadłem na światłocykl.

 -Beck!- wołał, ale nie chciałem wracać

 Pojechałem na dach, gdzie miałem nadzieję spotkać Paige.

. -Nie musiałeś tu przychodzić - nie odwróciła się i patrzyła na światła miasta

 Podszedłem do niej, by sprawdzić, czy to ona tam stała. Po ułożonych włosach rozpoznałem moją dziewczynę. Chwila, dziewczynę? O nie nie nie!

 -Paige, nic ci nie jest?

 -To nic. W porządku. Dobrze wiesz, że sama umiem sobie pomóc

 -Wiem, ale jest problem. Tron. On...- przerwała mi

 -Jest tu? Powiedziałeś mu?!- rozejrzała się nerwowo

 Impulsywnie chwyciłem ją za dłonie. Patrzyłem w jej błyszczące oczy.

 -Paige, spójrz na mnie. On mnie śledził i wie o naszych spotkaniach. Ostrzegł mnie, że żołnierze ostatnio pilnują bardzo programy.

 Ochłonęła.

 -Dobrze, przepraszam-posmutniała

 -Nie szkodzi. Uroczo się gniewasz- lekko zaśmiałem się

 Paige zarumieniła się. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko. I doszło do nieuniknionego. Pocałowałem ją. Trwało to dość krótko i jeszcze zmieszało nas to całkowicie.

 -Beck, o czym ty myślisz? -zdziwiła się na tę reakcję

 -O tobie- odparłem otwarcie

 -Ja też- przyznała się do tego samego uczucia

 Teraz to Paige mnie pocałowała. Ten gest trwał dłużej. Nie wierzę. To chyba jakiś sen? Ale za to jaki wspaniały. Mógłby trwać wiecznie.

środa, 19 listopada 2014

Rozdział 4: Lekcja przeszłości


Pojawiłem się na kolejnym treningu. Tron nie był pobłażliwy. Atakował agresywnie, by tylko mnie położyć na ziemię.

 -Musisz atakować zdecydowanie. Beck, skoncentruj się !

 Znów upadłem.Kiedy chciałem wymierzyć cios pięścią , chwycił mnie za nadgarstek i znowu przeleciałem na podłogę . Dalej nie odpuszczał . Wiem, że ostatnio nie daję rady na treningach, ale nie musi tak mnie rzucać . Co ja mu zrobiłem ?

 -Beck. Koncentracja!

 -Wybacz. Zamyśliłem się - wstałem na nogi gotowy do ataku

 Tron podszedł do pulpitu sterującego.

 -Dobrze wiesz, że tak nie możesz . I to przez takie zamyślanie ułatwiasz im derezację . Zobaczymy, czy poprawiłeś wyniki w symulatorze.

 Cała sala zamieniła się w iluzję miasta. Moim zadaniem było uciec od żołnierzy Clu. Przypominało mi to ostatni pościg, gdy w klubie robili kontrolę dysków tożsamości. W deszczu biegłem przez małe ulice gdzieś za miastem, gdzie nie poruszał się żaden program. W końcu zatrzymała mnie ściana. Ślepa uliczka. Gdy próbowałem szukać innej drogi ucieczki, za moimi plecami stała Paige, a raczej jej hologram. Musiałem z  nią walczyć wbrew sobie, choć wiedziałem, że to tylko symulacja. Zacząłem walczyć dyskiem i próbowałem położyć ją na ziemię. Nie wiem na jakim poziomie trudności byłem, ale dawałem radę. Kilka kopniaków i już straciła równowagę. Teraz mogłem ją zderezować. Tron tego chciał.

-Zderezuj ją, Beck!

Byłem skołowany. Wypuściłem z  rąk dysk i upadłem na kolana. Nie potrafiłem tego zrobić. I nigdy tego nie zrobię. Hologram mnie zderezował.

 <<Koniec symulacji. Zostałeś zderezowany>>

Tron wyłączył symulację.

-Beck, co się z tobą dzieje? Zawsze symulację przechodziłeś na 50% a teraz tylko na 20?-  był zdziwiony moimi wynikami

-Wybacz mi, Tron- wyszedłem z jaskini

Pojechałem na dach, by spotkać się z Paige. Kiedy przyszedłem na miejsce, widziałem, jak stoi oparta o krawędź. Podszedłem ostrożnie do niej.

-Długo czekasz? Wybacz, ja tylko...- przerwałem jej

-Nie szkodzi, Paige. Tu jesteśmy bezpieczni

Stałem dosyć poważnie, wpatrując się w oświetlone budynki. Paige podeszła bliżej mnie. Czuła, że coś jest nie tak, jak powinno być.

-Beck, co się stało?- patrzyła na mnie zmartwionym wyrazem twarzy

-To nic. Musiałem uciekać przed strażnikami. Robili kontrolę dysków. Na szczęście ich zgubiłem- wyjaśniłem nie owijając w bawełnę

Nie lubię, kiedy się smuci. Wiem, że boi się o mnie, ale ja czuję to samo, kiedy myślę, że ktoś może jej zrobić krzywdę. Zacisnęła moje ręce i patrzyła ze łzami w oczach. Nasze twarze były tak blisko siebie i prawie by tyknęły się nasze usta. Na szczęście nie doszło do tego. W porę odsunęła się.

-Nie jesteśmy sami. Za duże ryzyko. Oni nas złapią kiedyś, Beck. To tylko kwestia czasu- podniosła swój ton, zakrywając twarz

-Damy radę. Nie złapią nas. Nie pozwolę na to. A jeśli im się uda to będę z tobą- próbowałem ją pocieszyć, ale bardziej ją zmartwiłem

Skoczyła z budynku, uruchamiając w powietrzu swój światłocykl. Nie wiem, co mam  o tym myśleć. Paige tak bardzo boi się Clu, czy raczej straty? Stałem przy barierce, wpatrując się w znikający pojazd na moście. Nagle poczułem przeszywający prąd przez moje ciało. Nim powieki się zamknęły dostrzegłem znajomą sylwetkę. Tron?

-Przykro mi, Beck. Nie dałeś mi wyboru. Tak było trzeba.



Obudziłem się przykuty kajdankami energetycznymi. Byłem przerażony. Chciałem użyć klucza do otworzenia kajdanek, ale skonfiskował mi go. Byłem na niego wściekły. Czego on ode mnie chce?

-Tron, coś ty zrobił?!- szarpałem się, próbując uciec

-Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy- zdjął hełm i stanął naprzeciw mnie

-A te kajdanki to po co?!

-Chciałem cię chronić.

Patrzyłem wciąż z niedowierzaniem w czerń pokoju.

-Chronić? Przed czym?

-Przed twoją głupotą. Wiem o wszystkim, Beck. Spotykać się z przyjacielem ci nie zabraniam, ale Paige jest twoim wrogiem. Masz nie zbliżać się do niej!- odparł stanowczo

-Nie zabronisz mi tego. To moja przyjaciółka.

-Raczej jest dla ciebie kimś więcej

-Wypuść mnie!- znowu zacząłem się szarpać, lecz bezskutecznie

Przykucnął, bym słyszał go wyraźniej.

-Strażnicy cię nie szukają. Mają wyczyszczone rejestry z ostatniego cyklu. Nie ma za co.

Byłem coraz bardziej sfrustrowany. Nie pojmuje. Najpierw Zed myśli, że z Paige łączy mnie coś więcej, a teraz to Tron mnie o to podejrzewa?  Musze się stąd uwolnić, ale nadal kajdanki ani drgną.

-Nie uciekniesz. Powinieneś być mi wdzięczny. Gdyby nie ja, to cała horda strażników szukałaby i renegata i Becka- wstał i zaczął chodzić po pokoju

-Ty niszczysz mi życie!- wydarłem całym głosem z siebie

-Kiedyś mi za to podziękujesz. Przemyśl całą sprawę. Pomyśl, czy boisz dobrze. Zaraz wrócimy do tej rozmowy- wyszedł z jaskini

-Tron!- byłem nadal wściekły na niego



Pisać dalej? Ile osób ma zamiar to czytać?















poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 3: Sekret


Nie mogłem w to uwierzyć. To był Zed. Jak ja go dawno nie widziałem. Co on tu robi?

-Co ty tu robisz?- spytałem wciąż patrząc na jego obecność z niedowierzaniem

-Jak dobrze cię widzieć. Beck. A ty, jak zwykle nie w warsztacie- zaśmiał się

Ma poczucie humoru. Nawet w tak ciężkich czasach nie zapomina o śmiechu. To w nim lubię najbardziej. Przybiliśmy "żółwika" na przywitanie.

-Able dał mi wolne.

-Haha, Dobrze powiedziane. A co tam u ciebie?- jego uśmiech nadal był na jego twarzy

-Oprócz tego, że nie pasuje mi podział Clu i chcę go zmienić, to nic- chciałem coś powiedzieć dalej, ale w porę się powstrzymałem

-Dziewczyna?- szturchnął mnie w ramię

-Co dziewczyna?- wyrwał mnie z zamyśleń

-Beck, zmieniłeś się. Widzę to. Coś nie tak?- zapytał

-Nawet nie wiesz, jak bardzo- nie było mi do śmiechu, trzymałem powagę

-Stary, chodź do klubu. Wypijemy drinka i wszystko mi opowiesz. Ja tez mam dla ciebie nowiny

-Jakie?

-Powiem ci w klubie.

Przeszliśmy kawałek uliczki i natrafiliśmy na neonowy napis "Clubic" Tradycyjnie zamówiliśmy niebieskie drinki z lodem. Usiedliśmy wygodnie w kącie, słuchając muzyki. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Okazało się, że miał ten sam problem, co ja.

-Czyli ty też łamiesz podział Clu?- zdziwiłem się, bo zawsze przestrzegał praw

-Zgadza się. Robię to dla Mary.

-Dziwne. Przecież jest po naszej stronie- to już mnie kompletnie zaskoczyło

-Już nie. Przeprogramowali ją na Wygnańce.

Upuściłem szklankę na ziemię i cała się potłukła. Rękami objąłem głowę. Jak oni mogli jej to zrobić?

-Nie wierzę. Mara też jest wygnańcom?

-Czyli ta twoja też tam należy? Ciekawe. Może się znają.

-Możliwe. Jak do tego doszło?- wciąż nie mogłem zrozumieć, czego się dowiedziałem

-To zostaje bez odpowiedzi. Cóż, miło mi się gadało, ale muszę już iść. Właśnie idę spotkać się z Marą- wstał od stołu i zapłacił za drinka

Ja też zapłaciłem przy okazji przepraszając za szklankę. Było mi głupio. Wystarczy, że muszę tłumaczyć się szefowi i Tronowi. Gdy już to zrobiłem,  poszliśmy w kierunku wyjścia. Niestety pojawili się strażnicy. Oj kłopoty. Dlaczego to mnie zawsze spotyka?
Zatrzymali wszystkie programy. Muzyka przestała brzmieć w sali, a barman wycierał szklanki i kieliszki po napojach. Robił to w powolnym tempie ze strachu. Wszystkich ogarnęło przerażenie. I wtedy Zed nie uśmiechał się głupio.

-Musimy sprawdzić dyski. Proszę dać do kontroli.

Wszyscy uciekali do tyłu , by nie być zauważonym. Postąpiłem tak samo. Jeśli sprawdzą mój dysk to nie dość, że odkryją moją tożsamość to zdemaskują  zdradę. Jednak jeden ze strażników zauważył, jak próbuję zbiec i wyciągnął mnie z tłumu.

-Beck!

-Zed!

Rozdzielili nas.Siłą zabrali mi dysk tożsamości. Kiedy już chciał go przejrzeć, szybko kopnąłem go w twarz i zgarnąłem swój dysk. Szybko dobiegłem do wyjścia i uciekałem uliczkami Argonu, próbując zgubić za sobą strażników. Przepychałem się między programami. W końcu musiałem przyspieszyć biegu i wskoczyłem na dach. Na chwilę spojrzałem za siebie, by widzieć ile mnie dzieli od przeciwnika. Dalej nie zaprzestał pościgu.

-Poddaj się, programie!- rzucił we mnie dyskiem

Skoczyłem na ulicę, uruchamiając śwatłocykl. Mam nadzieję, że nie wywiążą się większe kłopoty.



Siedziałam w pokoju, patrząc przez okno na ruchy światłocyklów.

-Clu nie próżnuje. Znowu zarządził kontrole w mieście. Paige, słyszysz?



To była Quorra. Moja przyjaciółka mnie odwiedza akurat, jak chcę pobyć sama? Tak, znowu myślę o nim. Nie mogę przestać.

-Oj, wybacz. Zamyśliłam się

-Właśnie widzę. Nie pierwszy raz. Czyżbyś się zakochała?-  podeszła i oparła swą rękę na moim ramieniu

-Aż tak widać?- odwróciłam się w jej stronę

-Heh. Moja Paige. Jak się nazywa twój nieszczęśnik? - zaśmiała się

-Nie jest z naszej frakcji- wyrzuciłam z siebie

-Nikomu o tym nie powiem. A spotykasz się z nim?- usiadła nadal ciekawska moich odpowiedzi

-Tak. Każdego cyklu- wzruszyłam ramionami

Nagle przez moje ciało przeszedł impuls, który kazał mi spojrzeć na korytarz. Nie wierzyłam kogo tam widzę. Mara? Co ona tu robi? A może to nie jest ona? Chwila, niebieskie krótkie włosy. To na pewno Mara.

-Jak ona stała się Wygnańcem?- byłam w wielkim szoku

-Przeprogramowali ją. Była mechanikiem i zgarnęli ją z warsztatu. Potrzebowali kolejnych rąk do pracy.

-Ale przecież oni i  tak pracują dla nich. Po co więc przeprogramowanie?

-Dla pewnego zaufania. Rozkaz Clu.

-Znam ją. Pracowała z moim przyjacielem w tym samym warsztacie- w końcu dałam sobie do zrozumienia, że nie mogę dziwić się w nieskończoność

-O! Czyli twój chłopak to mechanik? No to niebawem go poznam. Jak wygląda?

Quorra bywa czasem zbyt ciekawska. Nie mogę jej zdradzić tożsamości Becka. Nie musi wszystkiego wiedzieć. To moja sprawa.

-Quorra, dość tych pytań. Idę spać. Trzymaj się- wstałam i poszłam do łóżka.

Ustawiłam tryb na hibernację. W końcu sen.

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 2: Tego nie da się zrozumieć


Pojechałem do warsztatu. W końcu muszę usprawiedliwić szefowi swoje ostatnie nieobecności. Oby mnie nie wywalił. W kilka minut byłem na miejscu. Przy wejściu mijałem pozostałe programy, które kończyły swoje prace. W głowie układałem swoją wypowiedź. Nie mogłem tak po prostu mu wypalić głupią gadką typu,"bo zaspałem". Przecież my programy budzimy się z początkiem nowego cyklu. Nie potrzebujemy zegarów. Może powiem mu prawdę. Przecież on też wie o moim alter ego. O tym, że jestem renegatem. Tak, powiem mu prawdę. No może nie tak do końca.
Pewnym krokiem szedłem do biura Able. Jednak od razu cofnąłem się, słysząc głos Trona. Co on tu robi? Schowałem się za ścianą i podsłuchiwałem ich rozmowę.

-Nie podoba mi się to, Beck coś ukrywa. Co chwilę mówi, że ma dużo pracy. To prawda?- zadawał pytania, stojąc naprzeciw niego

Szef wstał z krzesła nieco zdumiony na słowa Trona. Oj, wyczuwam kłopoty.

-Sam dobrze wiesz, jak jest. Każdy z moich mechaników pracuje pół cyklu. Niektórzy siedzą dłużej, ale Becka ostatnio rzadko tu widzę. Wczoraj go nie było!- podniósł swój ton

O kurczę. Długo ciągnąć kłamstw nie dam rady.

-Czyli kłamie. Able, musimy go śledzić. Możliwe, że robi coś poza systemem- teraz to Tron się zdenerwował

-Co masz na myśli?- dopytał go Able

-Spotyka się z kimś poza frakcją

No to mam przerąbane. To tylko kwestia czasu, jak mnie zdemaskują. Nie ,nie dam się!

-Myślisz,że  posunąłby się do zdrady? Jesteś tego pewien, Tron?- widziałem, jak jego oczy się powiększyły z wielkiego zaskoczenia

-Można się po nim wszystkiego spodziewać. Beck jest odmiennym programem

Nawet nie wiesz, jak bardzo.

-Po śmierci swego najlepszego przyjaciele bardzo się zmienił. Tylko, nie pozwól, by wpakował się w kłopoty- poprosił łagodnie

Usłyszałem zbliżające się kroki. Kończyli rozmowę.

-Dopilnuję, Able. Nie dojdzie do tego.

Szybkim krokiem przeskoczyłem za szafki. Musiałem ukryć się przed Tronem.. Kiedy upewniłem się, że wyszedł z warsztatu, poszedłem do biura szefa. Siedział wygodnie przy stole, ale wpatrywał się we mnie zdumiony, Dawno mnie nie widział.

-O! Beck! A ciebie się tu nie spodziewałem. Może to dlatego, ze ostatnio nie zjawiasz się w godzinach pracy- splótł palce, opierając na dłoniach podbródek

Od czego tu zacząć? Może zwykłe przeprosiny wystarczą.

-Wybacz, ale wiesz, że jestem renegatem i często mam misje i...

Able przerwał mi i nie dał mi dokończył. Musiał się wtrącić

-Nie musisz. Teraz to Tron zajmie się przywracaniem porządku Sieci, a ty wróć do pracy!- nalegał

-Ale sam nie da rady. On...

Kolejny raz mi przerwał. Chyba miał dość moich tłumaczeń.

-Dość! Lepiej wróć do domu. Jutro masz stawić się w warsztacie i daj działać Tronowi.- wstał z krzesła sfrustrowany

-Ale?

-Bez dyskusji. Idź już!- wskazał na wyjście

Nie chciałem go wkurzyć, ale jak on może zrozumieć, co naprawdę się dzieje?  Posłuchałem Able i wyszedłem. Przeszedłem się ulicami Argonu wśród tłumu programów. Myślałem nad pracą i bycie renegatem. No i o Paige nie zapomniałem. Nie potrafię przestać o niej myśleć. Nawet sam poza naszym miejscem spotkania i jaskinią Trona.
Spacerowałem dosyć długo, aż niespodziewanie wpadłem na kogoś. Kiedy program odwrócił się ,za nie mówiłem. To był...

-Zed?

Mój przyjaciel.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 1: Zakazany owoc

Wiesz,że nie powinniśmy być przyjaciółmi. Jesteśmy z odmiennych ras.
To nie ma znaczenia. Nikt przecież nie musi o tym wiedzieć. Zresztą w Argon City bywali tez tacy, co wiązali się bardziej z przeciwną frakcją.
I co się stało?
Spotkała ich derezacja.
O kurczę. Czyli nie mogą nas złapać, bo...
Zabije nas nasza własna rodzina

Rozdział 1: Zakazany owoc

Patrzyliśmy na widok  oświetlonego miasta z naszego ulubionego wieżowca. Po drogach jeździło wiele światłocyklów, ale warsztat, gdzie zwykle pracuję był zamknięty. Tron nie wiedział o moich spotkaniach z Paige i jedynym wyjaśnieniem o spóźnieniu na trening były wymówki o przedłużeniu pracy. Może Tron był bez frakcyjny, ale nie cierpi Paige. Po tym, jak musiałem z nią walczyć jako renegat , kazał mi nie zbliżać się do niej.

- To bestialstwo!  Jak własna frakcja może to zrobić dla systemu Clu?- zacząłem czuć lekkie podirytowanie

-Jakoś może, by sami nie zostali zderezowani przez nie wypełnianie obowiązków. Uważam, ze to głupi podział, ale co poradzić, Beck? Taki system- popatrzyła na mnie, bym nieco złagodniał

Opuściły mnie nerwy, ale nie chciałem tej sprawy zostawić. Chciałem coś z tym zrobić i jako renegat mogę zmienić Sieć.

-Zrobię coś z tym. Nie boję się, Clu. Nie zderezuje mnie tak łatwo i szybko obalę jego rządy- zaśmiałem się lekko ,wyzwalając uśmiech

Nagle chwyciła mnie za ręce, a w jej oczach widziałem łzy, które powstrzymywała.

-Beck, ja nie chcę cię stracić. Daj działać Tronowi. Już raz zbawił Sieć, więc niech zrobi to ponownie

-Na razie to go zastępuję. Będzie dobrze i proszę cię, nie płacz- przytuliłem ją

Po chwili znów staliśmy dalej nieco od siebie. To tylko przyjaźń, Beck. Nic więcej.


Nie mogę w to uwierzyć. Beck był kiedyś moim wrogiem, a teraz tak nagle stoimy po tej samej stronie? Nie wiedziałam , że tak się stanie. I jeszcze, jak mnie przytulił. To nie był gest przyjacielski. Czułam coś więcej. O nie, tylko nie to.

-Powiedz mi, Beck. Kim dla ciebie jestem teraz? Przyjacielem czy wrogiem?- popatrzyłam mu w twarz, czekając na słowa z jego ust

-Przyjacielem, ale kiedyś bym o tym nie pomyślał. Jak mam sobie przypomnieć ile razy latałaś za mną krzycząc" Zderezuję cię, renegacie!" To aż chce mi się śmiać- wybuchnął śmiechem, tak mocno, że płakał

-Pamiętam. Nie przypominaj mi o tym- szturchnęłam go w ramię

Czasem trzeba się pośmiać, by zapomnieć o całym źle na świecie. Chociaż rzeczywistość potrafi dokopać.

-Musze już wracać. Do zobaczenia- pomachałam na pożegnanie, skacząc z budynku

-Paige!- krzyknął, ale zorientował się, że jechałam na światłocyklu po moście

Potem nie krzyczał i widziałam, jak machał. Wróciłam do domu.

 Wróciłem do bazy Trona, gdzie czekał na mnie kolejny trening. Eh życie renegata bywa trudne, ale tak to już jest. I znowu był na mnie zły. Za każdym razem mówi mi tą samą śpiewkę.

-Spóźniłeś się. Beck. Dwie godziny! Co tak długo?

-Po prostu dodatkowa robota w warsztacie- podrapałem się w głowie

Znowu kłamstwo. Nie może znać prawdy.

-Znowu? To już szósty raz w tym tygodniu. Dobra, trening czas zacząć i forów ci nie dam.

Z podłogi wyłoniły się sylwetki wirtualnych strażników z dyskami w ręku. Było ich trzech i okrążyli mnie. Co chwilę rzucali dyskiem ofensywnie w moją stronę , a ja próbowałem unikać ataków, wykorzystując elementy zasadzki.  Podszedłem do jednego od tyłu, uderzając rękami po głowie. Jednak chwycił mnie za nadgarstek i szybko przewrócił, wbijając dysk w moje ciało. Byłem rozkojarzony. Stałem i ciągle myślami byłem daleko. Nie potrafię przestać myśleć o Paige. To dziwne?

-Koniec treningu. Wracaj do domu- wyłączył symulator

-Eee...możesz powtórzyć?- potrząsłem głową

-Trening skończony. Widzimy się jutro

Dość szybko minęła sesja treningowa w jaskini. Wsiadłem na światlocykl i pojechałem do domu. Nadal myślałem o Paige. Co się ze mną dzieje?


poniedziałek, 20 października 2014

Zanim poznasz więcej. Ostatnia część zapowiedzi.


Przez misję, jaką otrzymałem od Trona, musiałem wyjechać poza Argon City. Szybko wykonałem zadanie, bo zniszczenie fabryk czołgów nie było trudne.
Jednak po powrocie do miasta zrozumiałem, że powinienem był wtedy zostać. Dlaczego? Przez moją nieobecność na ulicach leżały rozsypane sześciany, czyli zderezowane  programy. Dopuściłem do masowej destrukcji programów. Zawiodłem. Miałem ratować programy, a tak to staję się winnym za ich derezację. Jednak nie mogłem być w dwóch miejscach na raz.

Pojechałem do warsztatu i tam mechanicy byli zmuszeni do naprawy czołgów. Programów było tylko pięć i oni mieli do zrobienia ich ze czterdzieści. W biurze nie znalazłem szefa. Były dwie opcje. Albo został porwany przez żołnierzy , albo pojechał do Trona.  W końcu są przyjaciółmi. I też spotykają się, co jakiś czas, by nie zostać nakrytym przez drony.
Wróciłem do swojego domu. Wyszedłem na balkon, a tam zobaczyłem okropne rzeczy. Posągi z osoba Clu stawiano bardzo szybko. Na ulicach derezowano  programy. Głownie te, które łączyły się lub miały jakikolwiek kontakt z inną rodziną. Za zdradę płacili najwyższą cenę. Śmierć, totalna anihilacja. Niektórych strażnicy zabierali z ulicy i wysyłano na Arenę. Igrzyska, które dla jednego kończyły się wolnością, lecz dla drugiego całkowitą destrukcją.

Byłem przerażony całą sytuacją. Poszedłem do Trona, by przyjął moją rezygnację


Nie chciał mi na to pozwolić. Wierzył, że dam radę uratować Sieć. Wierzył w moje siły. Nie mogłem się mu sprzeciwić i postanowiłem nadal wypełniać swoje obowiązki. Jako mechanik w warsztacie i jako renegat, ratując programy.
Pod koniec cyklu spotkałem się z Paige  na dachu jednego z wieżowców, skąd był widok na centrum miasta. Nie była zadowolona z rozwoju sytuacji w Argon. Też nie szanowała władzy Clu. Ostrzegła mnie o zaostrzonych patrolach. Musieliśmy bardzo uważać na siebie. Jedynie, gdzie byliśmy bezpieczni to właśnie na tym dachu.




czwartek, 16 października 2014

O mechaniku, wygnańcy, bez frakcyjnym i władcy

Na imię mi Beck. Jestem jednym z programów, zamieszkujących Argon City. Należę do frakcji Mechaników. Jednak nie akceptuję podziału Clu. Odkąd przejął władzę nad Siecią, trzeba pilnować się nowych zasad. A zasada o trzymaniu się swojej frakcji i zakazie kontaktów z innymi programami była dla mnie czymś nienormalnym. Potajemnie spotykałem się z Paige i nawet Tron nie wiedział, że przyjaźnię się z programem innej rodziny. Bo frakcja to inaczej rodzina.

Na imię mi Paige. Mieszkam w Argon City. Należę do frakcji Wygnańców. Jednak podział Clu mi się nie podoba. Teraz, gdy przejął władzę, żaden program nie może zdradzić swojej frakcji, gdyż to grozi derezacją. Ja oczywiście, co chwilę łamie tę zasadę, przyjaźniąc się z Beckiem. Jest moim przyjacielem i na rzecz rozkazu Clu nie będę nic psuła. Nie zostawię go.

Nazywam się Tron. Byłem kiedyś obrońcą całej Sieci, ale teraz tylko żyje po kryjomu w Argon City. Clu nie może wiedzieć, że żyję. Jeszcze ma na to czas, ale wkrótce znów mnie spotka, lecz najpierw Beck zastąpi mnie w obronie programów. Jestem bez frakcyjny i nowe prawi mnie nie dotyczy.

Jestem Clu- władca całej Sieci, mieszkający w Argon City. Przejąłem władzę po śmierci Trona. Teraz to ja pilnuję porządku w całym świecie, a zwłaszcza przestrzegania nowej zasady z frakcjami. Nie będę bezlitosny i każdy, kto złamie prawo zostanie zderezowany.

poniedziałek, 13 października 2014

Prolog

Argon City- jedno z najbardziej zaludnionych miast przez programy w całym świecie zwane Siecią. Kontrola nad całą Siecią miał legendarny obrońca- Tron.  Jednak cały spokój zostaje naruszony, gdy jeden z programów pragnie zarządzić wirtualnym światem. I w tym momencie to Clu staje się władcą, kiedy Tron umiera. Ci, którzy nie podporządkowują się jego rozkazom, zostali zderezowani.


Z jego założenia wynika, ze programy muszą żyć w osobnych frakcjach. Zostają podzieleni na Medyków, Mechaników, Wygnańców, Rebeliantów i Strażników. Nasi tytułowi bohaterowie: Beck i Paige są z odmiennych grup i potajemnie są przyjaciółmi. Jednak nie jest to łatwe, gdyż misja Paige była zderezowanie renegata. I dobrze wiedziała, że tym programem był Beck.

Akcja będzie przewijać się między ich relacjami, treningami oraz życiowymi misjami. Jedynie Tron był bezfrakcyjny. Clu uważa, że go zgładził,ale był w wielkim błędzie. Tron wciąż żył,a Beck zastępował go na czas rekonwalescencji.