sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 12: Władca Sieci (finał )

*Paige*

Byłam nadal na rynku. Żadne problemy w Sieci nie minęły. I jeszcze ten typek, co zdradził, że to on odpowiada za to. Tylko czemu to zrobił?
W oddali zauważyłam światłocykl, a na nim był Beck.

-Co ty tu robisz? - ledwo zdążyłam go zapytać

-Uciekaj- zmienił kierunek i wyrzucił jakąś kartę z napisem: "Jesteś w niebezpieczeństwie" . Co to ma znaczyć? Nic nie rozumiem.

*Beck*

Szybko pojechałem do domu Zeda. Przed wejściem schowałem motor. Wbiegłem po schodach i rozwaliłem drzwi. Zed był przerażony tak samo, jak ja. Zacząłem uwalniać go spod bomby.

-Beck, co jest grane? Ledwo obudziłem się, a tu patrzę. Bomba! - nie potrafił zachować spokoju

-To sprawka Cyrusa!

-Kogo?!

-Wyjaśnię ci, jak przeżyjemy- wziąłem klucz i zacząłem unieszkodliwiać ładunek

-Chwila, co?!- ogarnęła go panika

Na pulpicie pojawił się schemat bomby. Teraz wiedziałem, gdzie przeciąć. Gdy byłem gotowy chwycić za kable, chip mnie poraził prądem. Poczułem piekło na karku.

-Aaaa!!- wygiąłem się w łuk

-Co jest?- zmartwił się Zed

Ból szybko minął. Pozbierałem się i wróciłem do bomby. Nagle zjawił się Cyrus. Nadal mnie obserwuje.

-Naiwny, Beck. Miałeś wybór. Nie ocalisz wszystkich- uśmiechnął się diabelnie

-A właśnie, że mi się uda- wyjąłem dysk, by zniszczyć bombę

Kilka uderzeń zadziałało na dezaktywację. Jednak wybuch był nadal możliwy. Jedynie mogliśmy...

-Uciekaj!

Coś poszło nie tak. Cały ładunek przyczepił się do mnie. Zed w porę zwiał.

-Proszę, proszę. Ocaliłeś przyjaciela, ale został jeszcze Tron i ty. Mogłeś zderezować jeden program, by nikomu nie stała się krzywda. A teraz zginiesz i dołączysz do Bodhiego! Rewolucja się skończyła! Renegat nie żyje!

Po jego długiej przemowie, całe urządzenie zaczęło iskrzyć czerwonymi iskrami. Próbowałem się uwolnić, ale nie dało się. Już nic nie mogłem zrobić. Czy to już koniec? Nawet nie pożegnałem się z Paige i nie powiedziałem jej, jak bardzo ją kocham i, że jej wybaczam. Nigdy nie zobaczę Zeda, Trona, Able i Paige.

*Paige*

Po długim oczekiwaniu, motor zadziałał. Bez zastanowienia wsiadłam na niego. Już chciałam jechać, ale jakiś program stanął mi na drodze.

-Zejdź mi z drogi! - rozkazałam

-Paige, ratuj go. Jakiś Cyrus go dopadł! Ratuj go!

O czym on mówi? Chwila, to Zed. Jego przyjaciel, ale jaki Cyrus? Beck ma kłopoty. Muszę mu pomóc.

-Gdzie on jest?- spytałam stanowczo

-Na końcu miasta, w moim domu, jeśli coś z niego zostało.

I co mam robić? Pojadę tam, ale, jeśli się spóźnię? Nie, nie mogę tak myśleć. Beck wciąż żyje. Czuję to.
Jechałam przez dwie godziny wzdłuż drogi, mijając zatłoczone korki na moście. W oddali widziałam dom Zeda. W oknach iskrzyły czerwone błyski. To musi być tu.

-Błagam cię, Beck. Bądź cały

Chwilę później stałam przerażona, słysząc wybuch. Ktoś spadł do morza. Beck! Ten strach mnie kiedyś zabije. Szybko wskoczyłam do wody, płynąc do niego. Wciąż wierzyłam, że żyje. Gdy go spostrzegłam, jego ciało zaczęło opadać na dno. Wzięłam głęboki oddech i zanurkowałam. Chwyciłam go za rękę, wynurzając się na powietrze. Kiedy dopłynęłam do brzegu, straciłam siły, by coś zrobić. Byłam blisko niego. Szturchałam go, ale nie reagował.

-Beck, odezwij się! Słyszysz mnie? Beck!- krzyknęłam, a z moich oczu spłynęły łzy

*Tron*

Symulacja zniknęła. Mogłem wyjść z tej pułapki. Jednak moje przeczucie mi mówiło, że Cyrus coś gorszego wymyślił.

-Wiem, że tu jesteś. Pokaż się!

Nalegałem, by się ujawnił. Nie musiałem długo czekać.

-Witaj znowu,Tron. Może cię hologram nie zabił, ale mam dla ciebie coś lepszego- rzucił mną przez ramię i przycisnął do podłoża

-Co ty kombinujesz?! Cyrus!

Pojawiła się biała poświata, która przeniosła nas do Clu.

-Dziękuję, przyjacielu, że go tu przyprowadziłeś. Muszę z nim zakończyć to, co zacząłem- wstał, wyjmując dysk

Uzbroiłem się w dysk gotowy do walki. Rozpętało się piekło. Mierzyliśmy się zabójczym wzrokiem. W głębi duszy przeklinałem na spotkanie z dawnym sojusznikiem.

-Nie wiem, kogo bardziej nienawidzę. Ciebie, czy Cyrusa? Zdrajcy!

-To zbyt mocne słowa. Policz jeszcze Dysona i Becka. Ha! Wiem, kim on jest. Nie zakończysz rewolucji, bo on nie żyje.

To mnie wyprowadziło z równowagi. W powietrzu latały dysk na przemian, odbijając się ode mnie. Obróciłem go, by wyrzucić go z podwojoną siłą na Clu.

-Znudziło mi się. Pora to zakończyć!

Z rozpędu rzuciliśmy się z dyskami na siebie, powodując iskrzenie po zderzeniu. Nikt z nas nie odpuszczał na chwilę.

-Cała Sieć staje na głowie, a ty się z tego cieszysz?!- zirytowałem się na widok Cyrusa

-Uspokój się, Tron. Lepiej skup się na ostatnich minutach życia. Dołączysz do renegata! - złowieszczo się zaśmiał i zniknął

-Cyrus!

Wyrzuciłem dysk na rury na ścianie. Od razu pękły, zaczynając zalewać wodą cały statek. Wykorzystałem to do ucieczki. Wiedziałem, że jestem bez szans.

-Nie tak szybko- rzucił dyskiem

Gdy biegłem przed siebie, nie zauważyłem, jak leci dysk w moją stronę. W kilka sekund moja noga rozpadła się na małe sześciany. Przez to straciłem równowagę. Próbowałem doczołgać się do wyjścia, ale nim zauważyłem, że do mnie celuje, ostatnia noga skruszyła się.

-Jakieś ostatnie słowo?

To koniec. Przegrałem. Ale czy na pewno?
Nie spodziewałem się, że ktoś się zjawi na ratunek. W powietrzu zabłysnął biały blask. Gdy przyjrzałem się mu bliżej, rozpoznałem w nim przyjaciela. Able zniszczył część twarzy Clu. Odważnie.

-Nie! To niemożliwe! Jakim cudem żyjesz, renegacie?!- był oszołomiony

-Pomyłka. Nie jestem nim.

To był Able. Jak dobrze, że mnie znalazł. Podbiegł do mnie i wziął na ręce. Nie mogłem chodzić.

-Trzymasz się?

-Ledwie. Ale,ale, jak ty?

-Cię znalazłem? Cyrus mnie do ciebie przyprowadził

Dziwne. Byłem w szoku, a Clu był rozkojarzony.

-Czemu?

-Nie wiem. Wiejmy stąd

Nawet nie miałem pojęcia, co Cyrus chciał. Wszyscy, czyli ja, Paige i Beck znaleźliśmy się razem blisko morza przy porcie. Tylko Able brakowało.

-Teraz możecie spędzić ostatnie chwile wspólnie. Uroczo, prawda?- nabijał się z nas

Byliśmy w tragicznym stanie. Zed był przerażony i na nic nie reagował, Paige była wykończona fizycznie, Beck leżał nieprzytomnie przy niej, a ja straciłem nogi.

-Kiedy nas zostawisz w spokoju?!

-Dobra, zrobimy to inaczej

Jednym ruchem zniknęła Paige i Zed. Zostałem sam z Beckiem. Oszczędził jego przyjaciół. Co jeszcze planuje?

-Zostaw Becka. Załatwmy to między sobą. Jego to nie dotyczy! -zażądałem uwolnienia go

-Nazwij mnie Tronem. Zrób to!

-Nigdy!

-Pożałujesz tego- przeniósł się za mnie i wymierzył dyskiem


-Zabierz go do Paige! Potrzebuje pomocy, a mnie zabij, jeśli to cię zadowoli- prosiłem, by nic mu nie robił

Chciałem zakończyć porachunki z moim "błędem". Przez to muszą cierpieć inni. Nie boję się derezacji. Niech tylko zostawi Becka w spokoju.

-Chcesz tego? No zgoda- zniknął Beck

Zostałem sam. Wybiła moja ostatnia godzina.

-Żegnaj, Tron- wbił we mnie dysk

Całe ciało rozpadło się.

*Beck*

Otworzyłem oczy i zobaczyłem Paige. Jak to dobrze, że nic jej nie jest. I ja żyję? Ale jak?

-Paige...gdzie jest Tron- wybudzałem się

-Nie wiem. Jak się czujesz?- przytuliła mnie

-Dobrze, ale gdzie on jest?- pytałem się, aż ktoś mi udzieli odpowiedzi

-Powinien wrócić. Zabiorę cię do jaskini- podparłem się o jej ramię, wstając powoli na nogi

-A Zed?

-Żyje. Jest dobrze, Beck

Odpaliła światłocykl i pojechaliśmy do kryjówki, gdzie miałem zastać Trona. Gdy weszliśmy do środka, nie było go tam. Za to na pulpicie był jakiś film do włączenia.  To była wiadomość. Niepewnie podszedłem do hologramu.

-Jeśli to oglądasz, to znaczy, że jesteś cały i zdrowy. Mówiłem ci wiele razy, jak byłem z ciebie dumny, gdy rozpocząłeś rewolucję. Wiele razem zdziałaliśmy i nie zapomnę tego nigdy. Niestety musiałem cię przygotować na nieuniknione. Kiedy umrę, przejmiesz moją tożsamość. Miasto cię pozna jako nowego Trona

Nie wierzyłem temu nagraniu. W oczach zaszkliły się łzy. Chwilę później otrzymałem wideo, gdzie widziałem, jak Cyrus wykonuje egzekucję.

-Tron! Nie!- krzyknąłem do ekranu, bezradnie upadając



Paige podeszła do mnie i przytuliła mocno, żeby pokazać mi,że nie jestem sam. Rozpłakałem się, jak małe dziecko. Tron był moim mentorem, ale i też przyjacielem.

-Beck, jestem z tobą. Pojedźmy po jego dysk. Skoro masz być jego następcą, potrzebujesz tego

-Nigdy nie nazwałem go przyjacielem. On mnie wspierał, jak ty i Zed- wstałem z podłogi

-Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć

Pojechaliśmy do miejsca, skąd zostało wysłane nagranie. Tam wzięliśmy dysk i już chciałem jechać do jaskini, ale Cyrus mnie zatrzymał. Chciałem się na niego rzucić, ale nie miałem sił na walkę.

-A ty tu czego? Jeszcze ci mało ?! Zabiłeś go!

-Sam tego chciał. Argon City zniknie, bo nie zdołasz go ocalić

Znowu się zaśmiał. Przez niego przeniknął dysk, derezując go. To zrobiła Paige. Jesteś niezastąpiona.

-Jesteśmy wolni - wtuliliśmy się w siebie, a później zapieczętowałem moje uczucie

-Kocham Cię

-Ja ciebie też - i pocałowaliśmy się




*******------********
I tym rozdziałem kończę dość krótką historię o Becku i Paige. Finał miał być mocny. Czy taki był? Piszcie, co sądzicie o tym blogu? Zalety, wady. Wszystko. Dziękuję wszystkim czytelnikom, którzy wytrwali do końca. Oczywiście z pisaniem nie kończę. Jestem dostępna na blogu o imaa

iron-adventures.blogspot.com
i blogu o Japoni

kraina-sakury.blogspot.com

Zapraszam i życzę Wam Wesołych Świąt ;)

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 11:Sabotaż


Jechałam do domu, by przemyśleć całą sprawę. Przeze mnie Beck ma problemy z Tronem. W końcu to ja powiedziałam, że on żyje.
Kiedy byłam na rynku, niespodziewanie mój światłocykl się zdematerializował. Na szczęście nie jechałam zbyt szybko i nic mi się nie stało. Zatrzymałam się, spoglądając na wszelkie bilbordy.  Wszystko się zepsuło. Ekrany były z zepsutymi pikselami, a niektóre telebimy szybko migały. Programy stały sfrustrowane całą tą usterką.

-Co się dzieje? - zapytałam samej siebie

Tylko jeden program zachowywał podejrzany spokój. Dość dziwnie miał wytworzoną twarz. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Zaczepił mnie.

-Gdzie jest Tron?

-Tron nie żyje. Kim ty jesteś?

-Nikt nigdzie nie wyjedzie. Nikt nic nie zrobi, bo ja mam kontrolę nad całą Siecią

Zaśmiał się złowrogo i zniknął. Może Beck go zna, ale nie dojdę do jaskini pieszo.

-Kim ty u diabła jesteś?!

środa, 17 grudnia 2014

Gorszy od Clu, mściwy bardziej niż Tron. O postaci, która zmieniła wszystko

Witajcie
Z racji tego, że kolejne rozdziały będą oparte na ostatnich odcinkach z serialu to przybliżę wam pewien program, który był pierwszym Tronem.
Jak to pierwszym Tronem? Co z Beckiem?
No właśnie, to zaczęło  się od walki Trona z Clu. Po niej zostały mu blizny, co później zniknęły.



Pewnie kojarzycie, że jeden z programów, który był świadkiem jego tortur (pilnował drzwi), uwolnił go i nie dopuścił do jego śmierci, choć jego ciało było w tragicznym stanie.

Cyrus (po lewej)


No i tak wyszło. Ale ten właśnie program był pierwszym Tronem. Tron nie był wstanie walczyć przez odniesione rany i potrzebował kogoś, kto przywróci równowagę w Sieci. Niestety ten miał swoje inne plany i miał myśli takie, by wszystkich zniszczyć i zacząć od zera. Coś w tym stylu, ale przyznacie, że nie był odpowiednim zastępcą. Tron uznał go za pomyłkę i razem z Able zbudowali więzienie dla niego. Ok mówmy już po imieniu. To był Cyrus.



A to już jego przerażająca forma. I mści się za wsadzenie go do więzienia. Nie tylko na Tronie, ale na Becku również. Nie znosi nowego renegata i próbował go podporządkować sobie. Jednak Beck utrzymał trzeźwość umysłu i nie dał się zmanipulować.


Ok. Do rzeczy. W rozdziale Cyrus będzie się mścił za przeszłość, ale to nie wszystko. Dodałam mu zdolność, która pozwala mu na kontrolę nad Siecią. Jest silniejszy od Clu. Potrafi znikać i pojawiać się w różnych miejscach na raz, zamieniać programy, psuć całą Sieć. Uwierzcie mi, że od razu go znienawidzicie, jak to było w Unprotected, by zabić Maner (kto czytał ten wie)


A na koniec macie zdjęcie dawnej Sieci, gdy Clu razem z Tronem współpracowali razem. To były czasy, gdzie jedynym zagrożeniem były ISO ("skażone" programy )


I to tyle, jeśli chodzi o Cyrusa. Jeśli macie jakieś pytania, piszcie :)

wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 10 : Nadzieja umiera ostatnia


Już byłam gotowa pogodzić się z klęską, ale zdarzyło się coś niezwykłego. Kolejny komunikat maszyny wszystko zmienił.

 << Trwa przywracanie systemu. Stan 15%>>

 -Wiedziałem, że dasz radę- powiedział Tron sam do siebie

 Po pięciu minutach z komory wyłoniła się ręka Becka, a potem reszta ciała. Od razu go przytuliłam. Emocje zrobiły swoje i z oczy wypłynęły łzy. To był cud. On żyje!

 -Beck, jak dobrze cię widzieć żywego. Nawet nie wiesz, jak martwiłam się, a to wszystko przeze mnie,bo ja... 

 Nie dokończyłam, bo przyłożył mi palec do ust.

 -Już jest dobrze. I przestań się obwiniać. Wybaczam ci- pocałował mnie w usta

 Tak się cieszę, że mi wybaczył. Już nigdy nie postawię go w takiej sytuacji. Nigdy. 
Po pocałunku stałam zarumieniona. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Naszą chwilę przerwał Tron.

 -Ekhm...Ja tu jestem, jakby coś- zakaszlał

 -To nie ważne- zaśmiał się Beck

 Jak na program, który cudem uniknął śmierci, ma humor.

 -Zmykaj już do domu, Paige. I nie zdradzaj mojej kryjówki- zastrzegł z powagą w głosie

 -Możecie mi zaufać. Nie zdradzę 

 -Ale Clu wie, że żyjesz. Zatajenie kryjówki nic nie zmienia

 -Chwila. Co?! 

 Oj wściekł się. Nie jest dobrze. 

 -Ty mu powiedziałaś?!- wydarł się na mnie

 Wiedziałam, że tak będzie.

 -Tron, nie czepiaj się jej. Oboje to powiedzieliśmy- stanął Beck w mojej obronie, przeszywając wzrokiem Trona

 -Po co?! Czy wyście postradali zmysły?! Mało wam kłopotów?! 

 - To ja już pójdę. Trzymaj się, Beck- przytuliłam go i odjechałam 

 Tron oszalał. Będzie wściekał się z powodu Clu. I tak, by się dowiedział.

 -Masz stawić się na początku cyklu w jaskini. Nie będę tolerował spóźnień- rzucił oschle

 -A co z pracą?

 -To bardzo ważny trening. Usprawiedliwię twoją nieobecność 

 -Nie jest to kara?- zdziwiłem się

 -Nie jest. Idź już

 Sytuacja była ciężka. Może wybaczyłem Paige, ale w pełni jej nie ufam. Boję się, że znowu mnie zdradzi, a ten pocałunek nic nie znaczył. Muszę zająć się rewolucją i sprawami renegata. Jak na razie Paige jest dla mnie neutralna.
 Następnego cyklu zjawiłem się w jaskini, jak prosił. Nadal odnosiłem wrażenie, że to była kara. W dodatku Clu zna moją tożsamość i wie, że Tron żyje. Właśnie przygotowywał symulator, który nieco się różnił. Podszedłem niepewnie do Trona.

 -Myślałem, że będziesz miał na to czas, ale nie mam wyboru. Musisz być gotowy na ostateczne starcie 

 -O czym ty mówisz? - nie miałem żadnego pojęcia, co do mnie mówił

 Dopiero, gdy w symulatorze pojawił się hologram Clu, wiedziałem już, co miał na myśli, mówiąc "ostateczne starcie". Jak mam go pokonać, skoro ledwo uszedłem z życiem na żywo z nim w starciu?

 -To Clu?

 -Zgadza się. Musisz przygotować się na walkę z nim. Będzie to etapowy trening. Najpierw na łatwym poziomie. Bez dysków.

 Sala zamieniła się w Arenę, gdzie zwykle odbywały się Igrzyska. Na szczęście hologram też był pozbawiony dysku.

 -No to do roboty- spróbowałem się zmotywować do walki 

 Zacząłem od zwykłych ataków pięściami, trzymając gardę. Hologram mnie przewrócił, ale uniknąłem ataku, robiąc przewrotkę w tył i kopnąłem mocno nogą go w twarz. Dość szybko zniknął.

 -To koniec?- byłem zdumiony

 << Zwycięstwo. Pora na poziom 2>>

 W ręce trzymałem dysk. Zdecydowanie zaatakowałem przeciwnika, wyrzucając dysk w powietrze. Od razu wrócił mi do rąk, ale nie dawałem za wygraną.

 -Dopiero się rozgrzewam

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 9: Co z nami będzie?


Czekaliśmy na pomoc Minęły z dwie godziny, a w powietrzu pojawił się biały blask dysku. Jednak Tron nas znalazł. Wbił dysk w drzwi o okrągłym łukiem zrobił przejście. Szybko strażnicy go zaatakowali. Byłem pełen podziwu, widząc, jak ich powalił jednym ciosem.

-Uciekajcie i nie patrzcie w tył!

Biegliśmy długim korytarzem do wyjścia.  Byłem zmuszony do trzymania się razem z Paige. Wszystko, by uciec, ale nie skończyłem się na nią gniewać. Była mi bardzo potrzebna, gdyż Tron zajmował się neutralizacją pozostałej hordy strażników Clu. Rozdzwonił się alarm na statku i musieliśmy, jak najszybciej uciec. Kiedy byliśmy na końcu korytarza, zostaliśmy otoczeni.Przed nami było okno. Było jedno wyjście: albo skoczyć, albo dać się złapać.

-Musimy skakać, Ufasz mi?

-Tak- przełknąłem odpowiedź przez gardło

Skoczyliśmy. Bałem się, że spadniemy, ale uspokoiłem się, gdy otworzyła skrzydła w locie. Lecieliśmy swobodnie nad morzem, które pokazywało nasze odbicia. Wciąż mnie trzymała, bym nie spadł. Nawet widziałem, jak się uśmiecha, ale nie chciałem go odwzajemnić. Musiałem pomyśleć nad naszymi relacjami. Jak mam kogoś kochać, kto mnie może zdradzić wrogowi?
Wylądowaliśmy na przedmieściach, Celem była jaskinia. Jeśli mam jeszcze żyć to potrzebowałem komory leczniczej, a tylko tam ona się znajduje. Włączyła światłocykl, a ja wsiadłem też na niego. Trzymałem się za jej biodra, kładąc głowę przy jej głowie. Ciężko było mi utrzymać równowagę,

-Jedź do jaskini. Jest niedaleko morza. Jakieś dwanaście kilosów stąd.

-Trzymaj się- włączyła silnik na pełne obroty

Minęło już połowę dystansu do pokonania. Nagle moje oczy się zamknęły i wypadłem szybko z motoru. To działo się tak  prędko, że nie zauważyłem, jak się szybko obudziłem. Pierwsze, co zobaczyłem to zmartwioną twarz Paige.Z początku spostrzegłem lekkie kontury we mgle, ale później odzyskałem świadomość.

-Beck, odezwij się!- poklepała mnie w twarz

-Co...jest?

-Zemdlałeś. Jak się czujesz?

-Jakoś...dobrze- skłamałem, bo nie chciałem jej martwić

Czułem, że coś mnie zżera od środka. Wirus? Ale jak? Na twarzy miałem szare blizny, co już sugerowało, że on jest we mnie. To pewnie sprawka Clu. Musiał mi go wstrzyknąć po torturach.


piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 8: Ja to naprawię


Gwałtownie mój oddech przyspieszył. Próbowałem się uwolnić, szarpiąc się z całych sił. Strach zawładnął moim ciałem.  Byłem skołowany. Bo jak ja się. tu znalazłem?

-Nic ci to nie da. Bardzo wytrzymały metal. Niezniszczalny i nie do rozerwania.

Clu zwinął rękę w pięść i uderzył w hełm. Szkło rozprysło się, upadając małymi fragmentami kryształków na posadzkę.

-To wszystko?

-Nie do końca

Ze stołu pełnego narzędzi wziął małą szlifierkę.

-Poznaj ból. To czeka programy, które sprzeciwiają się moim rozkazom

Diabolicznym uśmiechem zaczął jeździć ostrzem po mojej twarzy, zaczynając od policzków, kończąc na oczodołach.

-Aaa!!

-To za nieposłuszeństwo, Beck

Ból był bardziej nie do zniesienia, niż fakt, że poznał mój sekret. W głębi duszy błagałem o pomoc. Paige, Tron. Wyciągnijcie mnie stąd. Nie chcę umierać!
Jechałam z zawrotną prędkością, wymijając każdy światłocykl na mieście. Byłam przerażona tym, co może zrobić mu Clu. Wyobrażenia były tak okrutne, że chciałam, jak najszybciej mu pomóc. Uciec. W kilka minut dotarłam do portu. Za skrzyniami schowałam się, by włożyć kamuflaż. Cały czarny płaszcz z nieprzezroczystym hełmem. Zakradłam się niespostrzeżenie do wejścia statku. Tam stało dwóch strażników, których po cichu znokautowałam kijami.

 -To nic takiego. Szybko wstaniecie

 Pobiegłam szybko przed siebie, szukając miejsca, gdzie jest przetrzymywany. Na końcu korytarza ciągnęły się dźwięki czyjegoś jęku. Beck! Nie! To musi być on. Musi cierpieć przez Clu. Mocnym kopem rozwaliłam drzwi. O dziwo nikogo tam nie było. Jednak przy stole leżały odłamki.

 -No i gdzie ty jesteś?

 Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ostrożnie odwróciłam głowę w bok. Instynkt zareagował na zbliżające się zagrożenie. W porę uniknęłam paralizatora. Bez zastanowienia uzbroiłam się w dysk.

 -Wiedziałem, że ktoś po niego przyjdzie

 -Co ty mu zrobiłeś?!

 Wpadłam w furię. Wciąż miałam nadzieję, że zobaczę go żywego. Clu był zwinny i za każdym moim atakiem, on potrafił go uniknąć. W końcu rzuciłam mocniej dyskiem, ale to też ominął bez problemu. Czułam, że stał za mną, ale było już za późno na atak. Sparaliżował mnie paralizatorem. To działo się tak szybko, że nie zauważyłem, kiedy znalazłam się w celi. Beck leżał przy ścianie z zniszczoną połową twarz. Nie potrafiłam powstrzymać łez, wypływających z oczu. Podpełzłam do niego, opierając całe jego ciało na sobie, które leżało bezwładnie. Nastąpił trzask drzwi. Zostaliśmy zamknięci.

 -Beck, co on ci zrobił? Wybacz mi. To moja wina

 Wybuchłam płaczem. Widok jego ran był nie do zniesienia. Lekko otworzył oczy.

 -Paige...nie obwiniaj się

 -Ale to moja wina. To ja wpakowałam nas w to bagno. Uciekniemy stąd. Zobaczysz. Podaj mi dysk.

 -Po co?

 -Spróbuję naprawić szkody

 Chciałam go wyleczyć z ran, ale były zbyt poważnie. Przymknęłam powieki, wtulając się w Becka. Liczyłam, że to tylko zły sen. Czekaliśmy na pomoc. Byłam wściekła na samą siebie. Jak mogłam pozwolić na takie traktowanie?! Oprócz ran na twarzy znalazły się też na jego brzuchu. Pionowe cięcia z ulatniającą się plazmą. Byłam bezradna. Nie mogłam nic naprawić.

 -Dlaczego on cię tak potraktował?

 -Bo wie, że...jestem renegatem

 Objęłam go w pasie, by czuł moją bliskość.

 -Będzie dobrze, Beck. Wyjdziemy stąd

 -Jak?

 -Tron

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 7: Kim ty jesteś?


Nie potrafiłem siedzieć bezczynnie w domu. Pojechałem światłocyklem do jaskini, gdzie miałem nadzieję otrzymać jakąś misję. Tron był zdziwiony moją obecnością. Nie dziwię mu się, bo normalnie powinienem być już w trybie hibernacji. Jego to nie dotyczy. Tron może być na nogach cały cykl bez przerwy.

-Beck, co ty tu robisz? Co z pracą?

-Skończyłem już zmianę. Jest jakaś misja? - spytałem go

-Nie wiem, czy jesteś gotowy. Po ostatnich treningach, osłabiłeś swoją sprawność bojową. Nie będę cię wysyłał na samobójstwo - przypomniał mi o porażkach

-Jestem gotów . Co mam zrobić ? - wciąż chciałem wziąć udział w misji

Tron zaczął się zastanawiać. Błagam, zgódź się.

-Skoro tak bardzo chcesz działać, to musisz uwolnić programy z pociągu, który jedzie na Arenę. Musisz uważać na siebie i zdąż przed czasem- niepewnie mi zaufał

-Bez obaw. Jestem renegatem i już nie raz to musiałem robić -machnąłem dłonią i pojechałem przez most.

 Nade mną były pociągi, transportujące pojmane programy. Wyprzedziłem ich, by zniszczyć wieże w tunelu. Dyskiem szybko przeciąłem liny i słupy runęły, jak kostki domina. Pociąg się wykoleił. Podbiegłem do jednego z wagonu i rozwaliłem ścianę, robiąc wyjście.

-Uciekajcie! Jesteście wolni!

Siedziałam przy oknie w pokoju. Była cisza, którą przerwał Clu. Krzyczał komunikat do wszystkich.
-Do wszystkich Wygnańców i Strażników ! Renegat się pojawił! Macie go schwytać i przyprowadzić do mnie ! Czeka na was nagroda!
Co ten Beck zaś wymyślił? Eh, nienawidzę tego. Nienawidzę z nim walczyć, a muszę, bo w przeciwnym razie mnie zderezują. Niechętnie wyszłam z pokoju. Dotarłam na miejsce po kilku minutach. Ukryłam się i obserwowałam go. Znowu pociągi?

-No i to muszą być wszyscy

Chciałem już wsiąść na światłocykl, ale w porę zeskoczyłam, uruchamiając dysk w ręce. Musiałam z nim walczyć i Beck też musiał to robić. Było to trudne.

-I znowu zgrywasz bohatera. Nie znudziło cię to?

-Widocznie, nie- uzbroił się w dysk

W powietrzu wirowały dyski. Co chwilę robił uniki, gdy dysk niebezpiecznie był blisko niego. Musiałam działać szybko. Od razu, jak zbliżył się do mnie, schyliłam się i przewróciłam go, przerzucając przez ramię. Jego dysk zakręcił się, zataczając kręgi. Niepewnie wyjęłam paralizator, by sparaliżować go. Po skończonej walce, skontaktowałam się z Clu.

-Mówi Paige. Schwytałam renegata- powiedziałam sztywno

-Doskonale. Przyprowadź go na mój statek. Zapewniam, że otrzymasz obiecaną nagrodę.

-Dziękuję -rozłączyłam się

Wzięłam Becka na plecy, niczym ciężki worek. Ktokolwiek, by mnie oceniał, nie znałby powodu mego zachowania. Czy to strach derezacją? Po części-tak, ale Clu musi mi zaufać. To część planu, z czego Beck skorzysta.
Pięć minut później byłam u celu. Strażnicy wpuścili mnie na statek bez większego oporu. Idąc długim korytarzem natrafiłam na szefa.

-Jego chciałeś ?- rzuciłam ciałem na podłogę

Clu wstał ze swego "tronu". Był zachwycony z moich działań.

-Spisałaś się na medal. Oto należyta zapłata- wręczył mi pokaźną sumkę kredytów

Nie miałam pojęcia, co się stanie z moim chłopakiem. Mam prawo go tak nazywać po zdradzie?  Jestem okropna. Czy on mi to kiedyś wybaczy?
Musiałam to wszystko przemyśleć, a najlepiej mi się myśli na naszych dachu. Nie spodziewałam się tam Trona. Próbowałam być spokojna, ale on mnie przejrzał.

-Czemu to zrobiłaś? Czemu go sprzedałaś? Beck dla ciebie nic nie znaczy? -uniósł swój głos, wypominając mój błąd

-Musiałam wykonać rozkaz. Gdybym się sprzeciwiłam to zderezowałby mnie i później jego - krzyknęłam na niego

Oboje nie moglibyśmy zachować spokoju. Zaczęła się ostra kłótnia.

-To nie jest żadne usprawiedliwienie! Wiem o was i mimo wszystko pozwalam się wam spotykać . Wiesz czemu?! Bo Beckowi bardzo na tobie zależy! Zapamiętaj to sobie

Tron szedł w stronę wyjścia.

-Zaczekaj! Mogę to jeszcze naprawić. Uratuję go- zawołałam go

Odwrócił się na chwilę

-On cię potrzebuje, Paige

Spojrzałam krótko w bok, a później się odwróciłam w stronę, gdzie Tron był ostatnio. Po prostu zniknął.

-Mam nadzieję, że nie jest za późno

Wskoczyłam na światłocykl, jadąc z zawrotną prędkością do portu, gdzie stał statek Clu, a Beck był tam więziony. Muszę go uratować. Muszę!